-
starożytna
osada
słowiańskich
Drewlan
na
wschodnim
skraju
Wołynia.
Położona
nad
rzeką
Teterew
i
jej
dopływem
Kamionką.
Jeden
ze
starszych
grodów
ruskich
powstały
w
IX
w.
W
1320
r.
Żytomierz
przyłączono
do
Wielkiego
Księstwa
Litewskiego.
Miasto
wielokrotnie
niszczyli
Tatarzy.
Od
unii
lubelskiej
1569
r.
był
częścią
Korony.
Zagrabiony
przez
Rosję
po
II
rozbiorze
Żytomierz
już
nie
powrócił
do
Rzeczpospolitej.
Intensywnie
rusyfikowane
miasto
liczyło
pod
koniec
XIX
w.
70
tyś.
mieszkańców
w
tym
ok.
9
tyś.
Polaków.
Polsko
–
sowiecki
pokój
ryski
z
1921
r.
pozostawił
poza
Rzeczypospolitą
około
miliona
Polaków
w
okolicach
Żytomierza.
Przełom
czerwca
i
lipca
zaowocował
dwoma
wyjazdami
na
Ukrainę.
O
ile
pierwszy
z
nich
przygotowywany
wiele
tygodni
wcześniej
jak
zwykle
skupił
w
Zbarażu
czterdziestukilkuosobową
grupę
kadetów
i
nauczycieli
z
ZS
NR
2
których
celem
było
kontynuowanie
prac
porządkowych
na
tamtejszym
polskim
cmentarzu.
To
druga
lipcowa
bytność
wprost
kameralna
niosła
ze
sobą
inne
zadania.
Tym
razem
wraz
z
mężem
skupiliśmy
się
na
planowym
spisywaniu,
katalogowaniu
i
fotografowaniu
poszczególnych
partii
cmentarza.
Tygodniowy
pobyt
przyniósł
konkretne
żniwo.
Około
500
spisanych
inskrypcji
grobowych
znajdzie
miejsce
w
przygotowywanej
przeze
mnie
monografii
cmentarza.
Nie
chodzi
mi
jednak
w
tym
miejscu
o
dokładniejsze
przedstawienie
toku
postępujących
prac.
Wprost
przeciwnie
chciałabym
przekazać
swoje
wrażenia
z
jednego
dnia
pobytu
czyli
24
godzin
drogi
na
wschód
Ukrainy
przez
Żytomierz
do
Kijowa.
Oczywiście
podróż
ta
wcześniej
nawet
nam
się
nie
śniła.
Po
prostu
się
zdarzyła.
Jedziemy
więc
do
Żytomierza
na
uroczystą
mszę
z
okazji
święceń
kapłańskich
do
kościoła
p.w.
św.
Jana
z
Dukli.
Wstajemy
o
4
rano.
Czeka
nas
280
km.
Ciekawość
jaka
mnie
rozpiera
nie
pozwoliła
dostatecznie
się
wyspać.
Zastanawiam
się
jak
wyglądają
tereny
na
wschód
od
Zbrucza.
Obserwuję
więc
dokładnie
przesuwające
się
widoki
za
szybą.
Obiecuję
sobie
,
że
nie
zmrużę
oczu
ani
na
chwilę.
I
tak
pofałdowany
krajobraz
z
gdzieniegdzie
wyłaniającymi
się
jeziorkami
tworzy
przyjemny
dla
oka
obraz.
Im
bliżej
do
Żytomierza
tym
wyraźniej
zaczynam
zauważać
coś
czego
na
zachodniej
Ukrainie
już
się
nie
spotyka
,
a
mianowicie
chodzi
mi
o
pomniki
wieszczów
rewolucji
proletariackiej
dzielnie
stojące
na
głównych
placach
miast.
Nie
wiem
czego
mam
się
spodziewać
na
miejscu.
Chciałabym
zobaczyć
polski
cmentarz.
Reszta
to
wielka
niewiadoma.
Żytomierz
dzisiaj
to
300
tysięczne
miasto.
Według
miejscowych
danych
zamieszkałe
przez
około
50
tyś.
Polaków.
Okolice
Żytomierza
są
największym
skupiskiem
Polaków
na
terenie
dzisiejszej
Ukrainy
(
stanowią
ok.
5
procent
ludności
).
Wjeżdżając
do
Żytomierza
po
lewej
stronie
widzimy
nowo
wybudowany
budynek
Domu
Polskiego.
Znajdują
się
tutaj
pomieszczenia
lekcyjne,
biurowe
i
pokoje
gościnne.
Samo
miasto
nie
przedstawia
się
za
ciekawie.
Takie
socrealistyczne
to
moje
pierwsze
myśli.
Dowodem
czego
staje
się
dla
mnie
ogromny
plac
którego
centralną
częścią
jest
pomnik
Lenina
na
tle
niewątpliwie
dawnego
komitetu
partii
na
co
wskazuje
bryła
budynku.
Niepokojący
powrót
do
przeszłości.
Na
pewno
to
środek
miasta,
miejsce
przeszłych
pochodów
pierwszomajowych
gdzieś
tam
podświadomie
się
to
wyczuwa.
Szukam
pozostałości
po
rynku.
Nie
ma.
Tylko
plac
okolony
wysokimi
kilkupiętrowymi
budynkami.
Skręcamy
w
bok,
a
jednak
zza
wieżowca
wyłania
się
kościół
i
klasztor
oo.
bernardynów.
Podjeżdżamy
bliżej
,
parkujemy
i
wychodzimy
tak
jakby
od
tyłu
kościoła.
Pierwsze
zdziwienie
budzi
we
mnie
dziwacznie
dobudowany
prawie
że
do
kościoła
blok.
Oba
budynki
dzieli
od
siebie
może
metr.
Ani
tam
przejść,
ani
nie
wiadomo
co.
Okazuje
się,
że
kościół
ma
ciekawą
historię.
Pierwotnie
drewniany
z
1760
r.
,po
pożarze
w
1820r.odbudowany,
został
w
1842
r.
skonfiskowany
przez
Petersburskie
Kolegium
Duchowne.
W
1844
r.
bernardyni
musieli
opuścić
Żytomierz.
Kościół
został
ponownie
zamknięty
w
1930
r.
przez
władze
sowieckie
i
zamieniony
na
dom
kultury.
Świątynię
podzielono
na
trzy
piętra.
Potem
umieszczono
w
nim
muzeum
geologiczne.
Całkowicie
zdewastowaną
odzyskali
wierni
w
1989/90
r.
Kiedy
zawaliła
się
ściana
frontowa
otrzymano
zgodę
na
podjęcie
remontu.
W
1992
r.
bernardyni
powrócili
do
Żytomierza
po
150
latach
nieobecności.
Wspomniane
wcześniej
położenie
budynku
względem
kościoła
to
nie
przypadek
tylko
konkretne
działanie
komunistów.
Wybudowali
oni
blok
mieszkalny
tak
blisko
świątyni,
aby
utrudnić
wejście.
Życie
pisze
jednak
dziwne
scenariusze
.
Kościół
odwrócono
więc
.
Ołtarz
główny
znalazł
się
w
miejscu
dotychczasowego
wejścia,
a
wejście
główne
w
miejscu
dawnego
ołtarza.
Na
zewnątrz
dobudowano
wieżę
–
dzwonnicę
i
w
sumie
jakoś
to
wygląda.
Odnowiony
kościół
poświęcono
w
1997
r.
Przed
mszą
mając
trochę
czasu
poszliśmy
pochodzić
wokół
głównego
placu.
Okazało
się,
że
stojąc
w
jego
obrębie
jest
się
otoczonym
wysokimi
budynkami,
które
zasłaniają
widok
na
dalszą
część
miasta.
Ale
jak
skręci
się
w
którąś
z
ulic
to
można
zobaczyć
pozostałości
po
przeszłości.
Rzuca
się
w
oczy
sobór
katedralny,
a
obchodząc
blokowisko
można
dojść
do
katedry
skrzętnie
zabudowanej
i
niewidocznej
z
placu
głównego.
Z
układu
ulic
tak
ustawionych,
że
główne
wyjście
z
świątyni
kieruje
ludzki
pochód
bokiem
od
centralnego
placu.
Już
sama,
spacerując
i
robiąc
ostatnie
zdjęcia
obserwuję
życie
miasta.
Na
zakręcie
ulicy
wprost
przede
mną
samochód
gubi
przednie
koło.
Pasażerowie
wolno
gramolą
się
ze
swoich
miejsc.
Gapie
obserwują
sytuację.
Nikomu
nic
się
nie
stało.
Za
chwilę
rozpocznie
się
uroczystość
na
którą
przybyliśmy.
Skupiła
ona
wielu
wiernych.
Gościem
honorowym
był
nuncjusz
papieski.
Siedząc
na
murku
po
mszy
przed
kościołem
usiłowałam
wsłuchać
się
w
gwar
rozmów
chcąc
wyłonić
polskie
słowa.
Dużo
starszych
kobiet,
skromnie
ubranych,
ale
żadna
z
nich
nie
mówi
po
polsku.
Takie
trochę
rozczarowanie.
Niespodziewanie
zostaliśmy
zaproszeni
na
obiad
przygotowany
w
klasztorze.
Spożyliśmy
go
w
refektarzu
wraz
z
klerykami
i
gośćmi.
A
po
nim
propozycja
–
a
może
byśmy
tak
pojechali
do
Kijowa
?
Dylemat
czy
iść
na
cmentarz
czy
jechać
do
Kijowa
należało
szybko
rozwiązać.
A
jednak
Kijów.
140
km
dalej
na
wschód
.
Krajobraz
już
inny
od
podolskiego,
wołyńskiego
taki
bardziej
podobny
do
naszego.
Jadąc
myślę,
że
będę
dalej
niż
na
Kresach
.
A
Kijów
to
całkiem
inna
opowieść.
Jest
olbrzymi,
połyskujący
złotem
licznych
kopuł
cerkiewnych,
to
Majdan
i
piękny,
szeroki
Dniepr.
|