..."Ojczyzna to
ziemia i groby, jak więc długo trwa pamięć o grobach, tak długo też trwa siła
związku z Ojczyzną"... - cytat przytoczony przeze mnie prawie rok temu
rozpoczynał artykuł poświęcony opisowi wyjazdu młodzieży na Ukrainę do Zbaraża.
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że jest on bardzo na miejscu i wyraża to
wszystko w czym uczestniczymy, co sami staramy się stwarzać - młodzież i my
wychowawcy. Cel jaki przyświeca tej idei to doprowadzenie do oczyszczenia,
zabezpieczenia, odnowienia i zachowania dla potomności polskiego cmentarza w
Zbarażu. Cel zapewne nietuzinkowy, warty jednak zaryzykowania. Mamy świadomość,
że osiągnięcie go nie będzie łatwe, ale przyrzeczenie złożone w kościele
przyklasztornym w Zbarażu rok temu przez uczniów i nauczycieli zobowiązuje,
pobudza do działania i daje siły do wytrwania. W dniach od 23 do 28 maja
przebywaliśmy w Zbarażu. Tym razem bogatsi o doświadczenia lepiej mogliśmy
przygotować się do pobytu. Młodzież, która uczestniczyła w tym wyjeździe to w
większości uczniowie I klasy Liceum Wojskowego i ci szczęśliwcy z II i III
klasy, którym udało się wyjechać bo liczba miejsc była ze względu na koszty
ograniczona. Pierwszy dzień to podróż, zakwaterowanie i przejście na cmentarz w
celu obserwacji jego stanu obecnego. Ciekawiło nas na ile wkład pracy włożony
wcześniej w uporządkowanie cmentarza widać dzisiaj z rocznej perspektywy. Trzeba
pamiętać, że przez ten okres nikt nie czynił na nim żadnych prac porządkowych.
Mimo tego część uprzątnięta dość wyraźnie odcinała się od pozostałej. W tym
miejscu należy zaznaczyć, że zaniechanie dalszych prac doprowadziłoby bardzo
szybko do powtórnego zarośnięcia oczyszczonej powierzchni. Skłania to do
refleksji i weryfikacji działań na przyszłość. Pobieżna ocena stanu pozwoliła
nam na rozplanowanie prac na dzień następny. Zaczął się on od wczesnej
pobudki, apelu i śniadania. Potem szybki marsz na miejsce i kilkugodzinne
zmagania z przyrodą. I znów jak rok wcześniej - karczowanie, znoszenie i palenie
gałęzi. Odkrywanie coraz to nowych pomników z warstw zieleni, potykanie o
nagrobki wystające niewidzialnie spod ziemi. Odkopywanie i podnoszenie tych,
które zdołaliśmy. W końcu jest ich tak dużo, że trudno nadążyć, zdecydować
się który pierwszy. Następnie zeskrobywanie centymetrowej warstwy mchu
porastającej pomniki chyba już kilkadziesiąt lat. Na koniec coś naprawdę
zmuszającego do uklęknięcia na obydwa kolana i rzeczywistego pochylenia się nad
kośćmi naszych przodków niekiedy walających się po ziemi. Każdy któremu
przytrafi się to wie, co ma zrobić. Kto tego nie widział nie może sobie
wyobrazić ogromu zalewającej nas pracy, ale i emocji z tym związanych. Decyzje
co robić wcześniej, co pozostawić na później, ale na kiedy? Przecież mamy tu być
tylko kilka dni. A potem co? Dylematy duże dla nas, dla postronnych być może
nieistotne. I myśl, żeby to wszystko, co zaczęliśmy doprowadzić do końca, który
jednak jawi się gdzieś bardzo daleko za horyzontem. Pracujemy z myślą, iż być
może nie starczy środków i sił żeby osiągnąć w przyszłości upragniony cel.
Trzeba powiedzieć jasno pomoc ludzi dobrej woli będzie niezbędna. Mam nadzieję,
że odnajdziemy sę wspólnie. Pamiętajmy przy tym jako starsi, że ..." Takie będą
Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"... Dzień drugi - podobny do
poprzedniego, młodzież już wie, że czeka ją kilka godzin wytężonej pracy, zmagań
z własnym zmęczeniem. Kątem oka obserwuję. Są silni, młodzi i piękni w tym, co
robią, być może nie zdają sobie sprawy z tego w czym uczestniczą. Jestem jednak
pewna, że w przyszłości zrozumieją, że mimo trudu i dosłownie wylanego potu
uczestniczyli jako młodzież, jako Polacy w czymś wyjątkowym. To jest bowiem ich
historia, ale i nasza wspólna historia pisana teraz na dawnych kresach. Myślę,
że wystarczy tyle słów o tym co było. Ich zbytni natłoki może przyćmić sens tego
co robimy. W pewnych sytuacjach nie oddają one istoty tego, co chciałoby się
wypowiedzieć i przekazać. Nasz wyjazd to także chęć rozbudzenia w młodzieży
wielu innych pozytywnych zachowań. Komunikatywności w nawiązywaniu nowych
znajomości, odnajdywanie się w nowej, nieznanej rzeczywistości, "szlifowanie"
zdolności lingwistycznych, pokonywanie uprzedzeń, stereotypów, uczenie
tolerancji wobec odmienności kultur, obyczajów, zwyczajów, w końcu zdrowa
rywalizacja i uczenie się odpowiedzialności za swoje zachowanie. Czas wolny od
pracy chcieliśmy tak zorganizować, aby został on wykorzystany maksymalnie. Były
więc rozgrywki w siatkówkę dziewcząt i chłopców z zaprzyjaźnioną szkołą średnią
w Zbarażu. Zawody sportowe. Zwiedzanie szkoły i warsztatów szkolnych. Wspólna
dyskoteka oraz udział w przygotowanym na nasz przyjazd koncercie. Specjalnie
zaprogramowany został dzień Bożego Ciała (na Ukrainie obchodzony w niedzielę),
ale na naszą prośbę O. Berard OFM proboszcz tamtejszej parafii (70 wiernych)
odprawił mszę świętą i Litanię do Matki Bożej. Młodzież wystąpiła w mundurach,
pięknie się prezentując. Na rozpoczęcie mszy nasi trębacze odegrali "Barkę".
Znaleźliśmy również czas, aby odbyć wycieczkę do Krzemieńca, wejść na górę Bony,
pójść na symboliczny grób Juliusza Słowackiego i do kościoła p/w św. Stanisława
Biskupa. Byliśmy również w ławrze w Poczajewie i przy cudownym źródle św. Anny.
Zorganizowaliśmy też ognisko na które przybyli ojcowie Berard i Polikarp z
tutejszej parafii z którą współpracujemy. W końcu jednak nadszedł dzień
wyjazdu. Jeszcze rano w sobotę udaliśmy się na cmentarz gdzie dokonywaliśmy
ostatnich prac. Jednym z zadań było sporządzenie topografii odkrytych grobów.
Ich dokładny opis. posłuży on w perspektywie do sporządzenia całego planu
cmentarza i stworzenia bazy danych na przyszłość. Należy pamiętać, że czas goni,
bowiem napisy na niektórych grobach są mocno zamazane, a żadne dane dotyczące
pochówków osób nie zachowały się w parafii i nie wiadomo czy istnieją gdzieś w
archiwach, być może zaginęły bezpowrotnie w zawierusze wojennej. To , co robimy
ma więc realną wartość historyczną. Oprócz tego dokonaliśmy jak zwykle bogatej
dokumentacji fotograficznej. Jest to o tyle niezbędne ponieważ jak pokazuje
doświadczenie stopień zdewastowania cmentarza postępuje dość szybko. Nie ma się
co czarować jak teraz coś nie zrobimy to za kilkanaście, kilkadziesiąt lat nie
pozostanie już nic. Dodam tylko, że zdążyliśmy według szacunków posprzątać około
1/3 cmentarza z 3 ha powierzchni. Liczbę wszystkich ocalałych nagrobków
szacujemy na kilkaset. I jeszcze dwa wzruszające fakty, które pozwolę sobie tu
przytoczyć. Codzienne odwiedziny i przynoszenie nam wody do picia przez starą
Polkę, opowiadającą nam marzenie swojego życia - wyjazd do Polski do Wrocławia
na grób swojej matki. Oraz spotkanie na cmentarzu rodowitego zbarażana, który
przyjechał na Ukrainę i szukał grobów rodzinnych. Na zakończenie
chcielibyśmy podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się do sfinalizowania
naszego wyjazdu udzielając nam wsparcia finansowego i rzeczowego tj. panu
Staroście Powiatu Łańcuckiego Adamowi Krzysztoniowi, Proboszczowi Parafii św.
Józefa z Podzwierzyńca, księżom z Parafii Mrowla, PKS Connex Łańcut, Zakładom
Mięsnym Smak Eko w Górnie, firmie - Bazar u Wojciecha, panu Wiesławowi Ciąpała
Smak Eko w Łańcucie, firmie Azot Chem - Kraczkowa. Szczególne wyrazy uznania
należą się naszej młodzieży biorącej udział w tym przedsięwzięciu. Praca
nasza zauważona została na zewnątrz, materiały przywiezione z wyjazdu dotyczące
prac porządkowych wykonywanych na cmentarzu zbaraskim zostały wykorzystane i
wyemitowane w dniach 29 i 30 maja w TV regionalnej i ogólnopolskiej. |