KRESYCMENTARZ W ZBARAŻUKSIĘGA GOŚCIKONTAKTFUNDACJA LONGINUS
ZALESZCZYKIZBARAŻ VI 2004ŚWIRZPOMORZANYKresowe nekropolieŚWIĘTABRZEŻANYOLESKOZBARAŻ V 2005TREMBOWLALWÓW 26 VI 2001KRZEMIENIECZBARAŻ X 2005CHOCIMCZORTKÓWWIŚNIOWIECKościół w ZbarażuBUCZACZZBARAŻ VI 2006ZBARAŻ VII 2006ŻYTOMIERZPODHORCEJAZŁOWIECKAMIENIEC POD.ZBARAŻ X 2007BEREZOWICA MŁ.ŻÓŁKIEWŁUCK Alina Skrzypczak

Moje podróże po Kresach

CHOCIM

 

 

384 i 332 lata temu jesienią doszło do dwóch ważnych bitew rozegranych między Polską a Turcją. Miejscem zbrojnej konfrontacji był Chocim. Miasto i potężna twierdza nierozerwalnie ze sobą związane posadowione są na prawym brzegu Dniestru. Historia Chocimia przedstawia się nader barwnie i mogłaby posłużyć do stworzenia ciekawego scenariusza filmowego. Już w X wieku jak wynika ze źródeł istniał tu gród. Przez kolejne stulecia należał on do księstwa kijowskiego, wołyńskiego, halicko-włodzimierskiego, Mołdawii, Turcji, Polski. Te częste zmiany dają nam podstawę do stwierdzenia, iż była to prawdziwa forteca pogranicza z całymi tego konsekwencjami. Wiek XVI i XVII to z jednej strony okres prosperity miasteczka leżącego na trakcie ważnych szlaków handlowych, ale również okres zaciekłych walk państw regionu o wpływy.

Obecnie wjeżdżając do Chocimia, liczącego około 12 tysięcy mieszkańców trudno by szukać dawnej świetności. Wprawdzie zwiedzałam go 6 lat temu, ale obraz, który pozostał w mojej pamięci to – nijakość, szarość, wprost zgrzebność i wielki spokój. Tak zapamiętałam miasto, natomiast zamek przedstawił się wprost oszałamiająco. Mówiąc szczerze nie byłam przygotowana, iż jest on tak ogromny. Zachowany w całkiem dobrym stanie. Szczególnie zwróciła moją

uwagę jedna strona murów, wysokich na kilkadziesiąt metrów zwieńczonych blankami z gankami strzeleckimi. Zamek stoi na wąskim cyplu skalnym między Dniestrem, a dolinką z niewielkim dopływem. Wejście na teren twierdzy przebiega etapowo. Schodziliśmy coraz niżej i zanim weszliśmy z mężem we właściwy obręb zamku to po prawej stronie ujrzeliśmy cerkiew św. Aleksandra Newskiego z I połowy XIX w. Następnie skierowaliśmy się już bezpośrednio w stronę wejścia. Brama, drewniany mostek mocno nadwyrężony, wysoko nad suchą fosą i już byliśmy w obrębie dziedzińca zamkowego. Wcześniej jeszcze krótka obserwacja widoków, a było co podziwiać. Od razu rzucały się w oczy linie wałów ziemnych pozostałości po systemie obronnym. Dla nas interesujące i intrygujące, nie w pełni czytelne. Gratka natomiast dla specjalistów od systemów fortecznych. Wewnątrz murów ujrzeliśmy kilka budowli wtedy w fazie prac remontowych. Obeszliśmy je próbując domyśleć się ich przeznaczenia. Jak później dowiedzieliśmy się były to – budynek załogi zamkowej, kaplica zamkowa. Nieopodal stała zadaszona studnia ( podobno 58 m ). Idąc dalej o mało nie wpadłam w dziurę ukrytą w trawie, piętro niżej pewno do piwnicy. Teren nie był odpowiednio zabezpieczony, a ja nie byłam jeszcze nauczona w takiej sytuacji patrzeć pod nogi z należytą uwaga. Poza tym plątały się koło nas trzy malutkie pieski. Tacy nasi czworonożni przewodnicy. Nie wiem skąd się wzięły biorąc pod uwagę, że do domów mieszkalnych było dość daleko. Nie muszę chyba dodawać, że byliśmy jedynymi zwiedzającymi. Zresztą samo wejście do zamku odbyło się dość dziwnie. Podjechaliśmy pod twierdzę przed którą był dość duży parking, ale żadnego auta. Wysiedliśmy i zobaczyliśmy, że na jego skraju stoi malutka budka. Nie wiedząc na jakiej zasadzie zwiedzić zamek podeszliśmy do niej. W środku siedziała jakaś starsza kobieta, powiedziała, że jak chcemy to możemy jej zapłacić za zwiedzanie, a jak nie to nie. W sumie trochę dziwnie, zapłaciliśmy uznaniowo kilka hrywien. Sama nie wiem czy to była kasa parkingowa czy zamkowa, a może kobieta sobie tak siedziała sama z siebie bo nigdzie nic nie było napisane.

Jak wspomniałam wcześniej zamek położony jest blisko Dniestru. Wygląda to tak jakby z jednej strony wyrastał on ze skalnego brzegu rzeki by drugą stroną oprzeć się na szeregu wzniesień. Po zejściu nad sam brzeg rzeki, pod mury forteczne unosząc głowę do góry ma się wrażenie, ze zamek to skalna potęga. Dziwne uczucie można przyglądać się murom w nieskończoność obserwując mozaikę kamiennych płyt. Myśl, że można było kiedyś taką fortecę zdobywać wprawia w niedowierzanie. Podziw budzi również Dniestr – szeroki, potężny, podpływający prawie pod same mury zamkowe. Krótki spacer brzegiem, pamiątki z podróży – muszelka i kilka kamieni ,seria zdjęć i wyjazd późnym popołudniem jesiennego dnia dalej ku Kamieńcowi Podolskiemu po dalszą porcję wrażeń.. Naprawdę piękne wspomnienia, powracające w formie przesuwających się obrazów. A jak to wyglądało kiedyś ...

            Rok 1621 Rzeczpospolita przygotowywała się do obrony przed Turcją.

Kiedy więc pod Chocim dotarła wielka 100- tysięczna armia osmańska z sułtanem Osmanem na czele, w obozie warownym, który wokół zamku założyli Polacy, stało około 60 – 70 tysięcy żołnierzy polskich, w tym około 30 – 40 tysięcy Kozaków. Dowództwo spoczęło w rękach hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza. Oblężenie trwało od 2 do 28 września 1621 r. W trakcie walk zmarł schorowany hetman. Dowództwo objął podczaszy koronny Stanisław Lubomirski. W końcu rozpoczęto rokowania i podpisano korzystny dla Polski traktat. Jak mówi tradycja w momencie zakończenia walk Polacy dysponowali tylko jedną beczką prochu.

            Rok 1673 na pozostałościach obozu polskiego z 1621 r. rozegrała się nowa bitwa. Po haniebnym traktacie buczackim z Turcją , armia polska dowodzona przez hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego, licząca około 30 tysięcy żołnierzy podeszła pod Chocim. Wówczas to armia turecka stała w warownym obozie z 30 tysiącami żołnierzy pod dowództwem Husseina paszy. Walki rozpoczęły się 10 listopada. Było przeraźliwie zimno. Atak rozpoczęła polska piechota, która odparła jazdę turecką. W końcu jazda polska odcięła Turkom drogę ucieczki. Z pola bitwy uszło zaledwie kilka tysięcy Turków. Wielu zginęło w Dniestrze, gdy w czasie panicznego odwrotu zawalił się prowizoryczny most. Zwycięstwo Polaków było całkowite.