Opis
miasta z 1847 r. :
...” Miasto to dziś obwodowe, nad rzeczką
Swinią a pół czwartej mili od Lwowa odległe, na szerokiej równinie
rozłożone, a tylą pamiątkami sławne (...) Żółkiew była gniazdem
znakomitej i sławnej u nas rodziny Żółkiewskich herbu Lubicz ; z których
wiekopomnej sławy Stanisław będąc kasztelanem Lwowskim i hetmanem polnym
koronnym, przeistoczył wieś Żółkiew w miasto”...
„ Okolice Galicyi 1847 ”
Maciej Bogusz Stęczyński
Opis
miasta z 1914 r. :
...” Żółkiew jest miastem powiatowym,
liczy 9600 mieszkańców, w tem 2600 Polaków, 3100 Rusinów i 3900 Żydów.
Założone zostało w r. 1603 przez hetmana Żółkiewskiego który wzniósł tu
kilka monumentalnych budowli (..) Żółkiew należy do najpiękniejszych i
najbardziej widzenia godnych wśród mniejszych miast prowincjonalnych
Galicyi. Miasteczko jest czyste, o szerokich ulicach i chodnikach, ma
elektryczne oświetlenie”...
„ Ilustrowany Przewodnik po
Galicyi 1914” Mieczysław Orłowicz
Opis
miasta z 2001 r. :
...” Żółkiew z ukraińskiego Żowkwa.
Liczące 13 tyś. mieszkańców bardzo ładne, bogate w zabytki miasteczko na
Roztoczu. 34 km od Lwowa, leży nad rzeką Świnią. Po raz pierwszy
wzmiankowana w 1368 r. jako Winniki, przybrała obecną nazwę w 1598 r. od
nazwiska S. Żółkiewskiego”...
„ Ukraina część zachodnia”
Adam Dylewski
Mój
opis miasta z 2008 r. :
Od dawna marzyłam, aby zobaczyć
Żółkiew. Niestety sploty okoliczności tak układały moje drogi, iż
dopiero po kilku latach poznawania Ukrainy dotarłam wraz z mężem do tego
niezwykle urokliwego miejsca. Żółkiew według mnie jako jedno z niewielu
dawnych kresowych miasteczek zachowało pewien galicyjski klimat. Przede
wszystkim układ architektoniczny Starego Miasta - rynek, ratusz, zamek,
liczne jak na tak małe miasto świątynie różnych wyznań. Nie widać tutaj
znaków komunistycznych kanonów zabudowy, które pozbawiały miasta duszy i
harmonii. Dojazd do Żółkwi w naszym przypadku rankiem 26 czerwca 2008 r.
od granicy w Korczowej do Iwano - Frankowo tu zjazd w lewo i dalej
opierał się na atlasie samochodowym jak zwykle niedokładnym, tak że w
pewnym momencie droga z asfaltowej zmieniła się w bitą i to z dziurami.
W sumie nie wiedzieliśmy czy dobrze jedziemy nie pierwszy zresztą raz na
Ukrainie. Dużo zwalonych i połamanych drzew na poboczach po niedawnej
burzy, która przetoczyła się przez wschodnią Polskę
dochodząc także tu, czyniąc szkody szczególnie we Lwowie. Ta
nieprzewidywalność w jakości dróg na Ukrainie nie dziwi nas już,
podobnie jak brak dokładnych map. Jeżeli chodzi o te ostatnie to wydaje
mi się, że wynika to w dużej mierze z pewnej spuścizny w postsowieckim
myśleniu i działaniu, które zakładało zafałszowania map, aby nie
stanowiły one dla hipotetycznych wrogów cennych wskazówek
topograficznych na wypadek wojny. Rezultat jest taki, że na
współczesnych mapach jest za mało, albo za dużo dróg. Czasami więc
pomocne mogą okazać się stare polskie przedwojenne opracowania. Można
też kierować się wyczuciem jak ktoś je posiada, ale to chyba nie
najlepsza rada.
Historia miasta związana jest z
dwiema osobami – hetmanem Stanisławem Żółkiewskim i królem Janem III
Sobieskim. Pierwszy z nich od którego pochodzi nazwa miasta przyczynił
się do jego lokacji i rozwoju. Wzniósł on kilka znaczących budowli. Te
najważniejsze to zamek, którego budowę rozpoczęto w 1604 r. i
ostatecznie ukończono dopiero w połowie XVII w. Czteroskrzydłowy,
stanowiący jedną pierzeję rynku dzisiaj zachowany w dość dobrym stanie.
W XIX w. mieściły się tu urzędy, w I wojnie został zniszczony, potem
odbudowany i znów zniszczony w II wojnie. Po 1945 r. służył jako koszary
wojskowe. Obchodząc budowlę na zewnątrz zaglądnęliśmy w podwórzec gdzie
są prowadzone remonty. Przed zamkiem z dala ujrzeliśmy rozstawioną
wystawę. Podchodząc bliżej okazało się, że jest ona poświęcona 100
rocznicy urodzin Stepana Bandery. Zorganizowana przez Kongres
Ukraińskich Nacjonalistów. Głównie zdjęcia pojedynczych przywódców UPA i
całych oddziałów. Młodzi ludzie w mundurach niemieckich i polskich. Brak
zdjęć z akcji. Rozbolała mnie głowa, więc siadamy na ławeczce i
odpoczywamy.
Drugim ważnym zabytkiem Żółkwi który zwiedziliśmy była kolegiata św.
Wawrzyńca i Stanisława również znajdująca się w rynku. Zbudowana w
latach 1606 – 1618, zawiera groby rodziny Żółkiewskich i Sobieskich,
które to również te w krypcie kościoła dane nam było zobaczyć. Kwiaty i
wieńce od rodaków, biało- czerwone wstęgi. Obecnie świątynia podlega
renowacji czego widomym znakiem były rusztowania obejmujące
prezbiterium. Prace wykonywane są przez polskich konserwatorów z
Warszawy, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać. Okazało się zresztą, że
posiadamy wspólnych znajomych. Kolegiata została oddana wiernym w 1989
r., wcześniej od 1946 r. znajdował się tu magazyn. Niektóre płótna z
kościoła ze scenami historycznymi znajdują się obecnie na zamku w Olesku.
Kilka lat temu miałam je możność oglądać. Pamiętam
jedno „ Sobieski pod Wiedniem”. Wtedy nie wiedziałam, że pochodzi ono z
żółkiewskiej kolegiaty. Wiele ekspozycji muzealnych na Ukrainie opiera
się na zabytkach z kościołów rzymsko – katolickich.
Żółkiew była ulubioną
rezydencją Jana III Sobieskiego, który ozdobił ją w stylu barokowym i
nowocześnie obwarował. Podróżnik francuski z XVII w. tak oto
wspomina...”Zamek królewski jest bardzo piękny i wielki, zbudowany z
kamienia i cegły. Na czterech rogach posiada cztery kopuły, wzniesione
na sposób turecki, pokryte blachą złoconą, na nich chorągiewki z herbami
króla. Jest też i ogród, za mały wprawdzie do tak wielkiego zamku, ale
dosyć piękny(...)na skraju ogrodu dosyć spadzista góra, na której
wierzchołku znajduje się glorieta czy wieża trzypiętrowa, skąd widok
czarowny na okolicę. W miejscu tym król często wieczerza w towarzystwie
osób zaszczyconych jego towarzystwem”...Ostatni raz podupadający na
zdrowiu król przebywał w Żółkwi w 1693 r. przez okres 10 miesięcy.
Nasza
marszruta po mieście obejmowała także cerkiew Bazylianów, kościół i
klasztor Dominikanów oraz synagogę. Żydzi osiedlili się w Żółkwi za
czasów Stanisława Żółkiewskiego. Tutaj powstała pierwsza żydowska
drukarnia w Rzeczypospolitej.
Mnie
osobiście najbardziej podobał się sam rynek i okalające go kamieniczki
po części ze zgrabnymi podcieniami. Bardzo przyjemnie było sobie usiąść
na ławeczce w centrum rynku i obracając się w koło podziwiać widok.
Miasteczko – perełka dla zwiedzających, w tym przypadku nas bo brak było
znaku jakichkolwiek turystów, choć pewno Żółkiew jest na trasie polskich
wycieczek po dawnych Kresach. Odniosłam wrażenie uśpienia tej starej
części miasta, im dalej od niej tym większy ruch.
Jeżeli ktoś chciałby zatrzymać się w Żółkwi na
dłużej to bardzo proszę – Hotel Pański ( pokoje 2 – 3 K ) z kawiarnią i
restauracją lub u Olearczyka i Hoszowskiego czy cukierni Czuleńskiego -
no tak, ale to już było ...tak około 100 lat temu. A teraz nie
wiem, bo dla nas dalej był Zbaraż.
|