„
Śmiertelny
przechodniu
,
zważ
jak
śmierć
ostatecznie
wszystko
zrywa,
nawet
ów
najsilniejszy
związek
duszy
z
ciałem
!...
Któż
bowiem
zaręczy,
że
dożyje
choćby
do
wieczora”.
Przytoczony
na
wstępie
artykułu
cytat
to
inskrypcja
zamieszczona
na
odwrocie
portretu
trumiennego
jednego
z
wielu
sporządzonych
w
okresie
Rzeczpospolitej
szlacheckiej.
Być
może
niezbyt
optymistyczny
początek,
ale
czas
po
temu
jak
najbardziej
dobry
-
listopad
bowiem
to
miesiąc
szczególny
bo
poświęcony
pamięci
o
zmarłych.
Każdy
z
nas
w
tym
okresie
powraca
myślami
do
bliskich
,
którzy
już
odeszli
.
Solidarność
narodowa
nie
pozwala
nam
także
zapominać
o
tych
wszystkich,
którzy
oddali
życie
„Za
wolność
naszą
i
waszą”,
a
także
o
tych
,
których
groby
opuszczone
i
rozsiane
są
w
wielu
zakątkach
świata.
Chciałabym
w
tym
miejscu
przekazać
Państwu
swoją
wiedzę
na
temat
kilku
takich
miejsc,
które
sama
zobaczyłam
na
Ukrainie.
Najdłuższa
historia
wiąże
mnie
z
cmentarzem
w
Zbarażu,
który
wraz
z
młodzieżą
i
wychowawcami
Panią
Renatą
Lepak
i
Panem
dyrektorem
Januszem
Kwolkiem
z
klas
wojskowych
Zespołu
Szkół
nr
2
w
Łańcucie
porządkowałam
w
czerwcu
tego
roku
i
który
to
wzięliśmy
pod
opiekę.
Obszerny
opis
naszych
działań
dokonałam
we
wcześniejszych
numerach
gazety.
Obecnie
chciałabym
zaprezentować
dwa
zdjęcia
polskich
grobów,
z
tego
miejsca
wykonanych
w
ciągu
ostatnich
lat.
Niedaleko
Zbaraża
leży
Zborów
nad
Strypą,
znany
z
okresu
wojen
polsko-
kozackich.
Wielokrotnie
miałam
okazję
tam
przebywać
.
Małe,
kilkutysięczne
dość
schludne
miasteczko
zwiedziłam
bardzo
dokładnie.
Dotarłam
także
na
miejski
cmentarz,
na
którym
natknęłam
się
na
polskie
mogiły.
Można
je
łatwo
odróżnić
od
ukraińskich
nawet
wtedy
gdy
nie
mają
napisów,
ponieważ
krzyże
są
zawsze
zwrócone
na
zachód
(
w
stronę
Rzymu)
,zaś
grekokatolickie
na
wschód.
Największe
wrażenie
wywarła
na
mnie
jednak
pewna
budowla
.
Początkowo
myślałam,
że
była
to
jakaś
cmentarna
kaplica.
Gdy
podeszłam
bliżej
okazało
się
,
że
to
pozostałości
po
polskim
mauzoleum
wojskowym.
Napis
nad
wejściem
–
Poległym
za
Ojczyznę.
Po
kilkunastu
schodkach
weszłam
do
wnętrza.
Niewielkie,
zniszczone,
pozbawione
jakichkolwiek
sprzętów
czy
ozdób.
Trochę
powywracanych
gratów,
desek,
nie
sprawiało
to
jednak
wrażenia
jakiegoś
wandalizmu
po
prostu
brak
zamknięcia
i
opiekuna.
W
Zborowie
nie
ma
polskiej
parafii,
chociaż
jest
kościół,
z
zewnątrz
całkiem
dobrze
zachowany.
Pamiętam,
że
poczuliśmy
się
z
mężem
trochę
nieswojo.
Nie
wiem
dokładnie
z
jakiego
okresu
pochodzi
ta
kaplica,
ale
domyślam
się,
że
z
międzywojennego.
Inną
nekropolię,
którą
miałam
okazję
poznać
to
cmentarz
w
Złoczowie.
Niezbyt
duży,
ale
posiadający
wiele
polskich
grobów.
Stan
ich
przedstawia
się
przeróżnie.
Od
całkiem
dobrze
utrzymanych
po
popadłe
w
ruinę.
Niektóre
na
tyle
zniszczone,
że
widać
wnętrza
z
rozsypanymi,
a
zdaje
się,
że
nawet
rozdartymi
specjalnie
trumnami.
Wskazywały
na
to
specyficznie
ułożone
kości,
a
właściwie
zebrane
razem,
w
takim
miejscu
w
którym
nie
powinny
się
znajdować.
To
przygnębia,
a
trochę
i
straszy.
Cmentarz
w
chwili
obecnej
to
przemieszanie
grobów
polskich
i
ukraińskich.
W
sumie
dość
dobrze
utrzymany.
Ciągle
służy
mieszkańcom.
Na
uwagę
zasługuje
grób
biskupa
Jana
Cieńskiego,
który
w
ukryciu
sprawował
swoją
godność
biskupią
.
Opisując
polskie
mogiły
na
Kresach
nie
sposób
wspomnieć
o
cmentarzu
Łyczakowskim.
Ten
akurat
wiele
osób
z
naszego
regionu
odwiedziło,
a
niektórzy
mieli
okazję
oglądać
na
fotografii
czy
w
telewizji.
Pozwolę
sobie
przedstawić
jedno
tylko
zdjęcie.
Różne
są
losy
naszych
polskich
cmentarzy
na
Ukrainie.
Jedne
popadają
w
całkowite
zapomnienie,
drugie
zostają
wchłaniane
przez
cmentarze
ukraińskie,
jeszcze
inne
giną
bezpowrotnie.
Są
jednak
i
takie
jak
w
Zbarażu,
które
znajdują
opiekuna.