."Ojczyzna to ziemia i groby, jak więc długo trwa pamięć o grobach, tak długo też trwa siła związku z Ojczyzną"..Ferdynand Foche
W numerze
wcześniejszym gazety dane mi było zamieścić artykuł prezentujący
cząstkę historii moich podróży po Kresach. Wspomnienia te spisane
zostały dosłownie w przeddzień mojego kolejnego wyjazdu na Ukrainę.
W dniach od 14 do 18 czerwca uczestniczyłam bowiem w wycieczce
młodzieży z klasy I i II Liceum Wojskowego z Zespołu Szkół Nr 2 w
Łańcucie do Zbaraża na Ukrainie jako współorganizator i opiekun.
Idea i cel wyjazdu zrodziły się w mojej głowie kilka miesięcy
wcześniej, a patrząc na swoiste zbiegi okoliczności można
powiedzieć, że nawet kilka lat temu. W 2000 r. po raz pierwszy
dotarłam z mężem do Zbaraża, pobieżnie go zwiedzając. Dopiero jednak
w 2001 r. natrafiliśmy na stary, opuszczony polski cmentarz. Już
wtedy wydawało nam się , że należy coś uczynić, aby wydrzeć
przyrodzie to miejsce, zmarłym oddać szacunek, w żyjących wzbudzić
refleksje, a potomnym zachować ku pamięci. Cmentarz bowiem mało
widoczny z drogi biegnącej obok był zarośnięty niemiłosiernie.
Dopiero wejście w ten gąszcz dawało obraz bogactwa nekropoli.
Najpierw wiedzeni ciekawością, a później tak jakby dziwną
koniecznością wgłębialiśmy się w niego coraz bardziej zostając
pochłaniani. Zdziwienie, żal, smutek, to uczucia, które nam
towarzyszyły. To pierwsze przejście, a właściwie przedarcie się
przez plątaninę roślinności, potykanie o przewrócone, rozkruszone
pomniki to jakby wędrówka przez dziwny tajemniczy ogród, a przecież
kryjący groby. To wszystko wywarło na nas wielkie wrażenie,
pozostawiając niepokój, ale i chęć działania. W następnych latach
kilkakrotnie będąc w Zbarażu, zaglądaliśmy na cmentarz, chcąc
zobaczyć czy coś się nie zmieniło. Niestety zawsze było tak samo,
płaszcz zieleni przykrywał ciągle piękne, acz zniszczone nagrobki.
Gdzieniegdzie tylko ścieżynki i ślady bytności miejscowej ludności,
a w części końcowej cmentarza miejsce wypasu bydła. Przełomem
okazał się rok 2003. Wtedy to los czy przeznaczenie zetknął nas z
proboszczem tamtejszej parafii Rzymsko - Katolickiej, księdzem
Longinem. Kilkakrotne spotkania zaowocowały wspólnym planem zajęcia
się cmentarzem. Cel był trudny do zrealizowania z powodu braku
środków. W tym czasie zaczęłam pracę w Zespole Szkół Nr 2 w
Łańcucie. Przedstawiłam swój projekt uporządkowania cmentarza w
Zbarażu Panu Dyrektorowi Stanisławowi Gwizdakowi. Otrzymałam
całkowite poparcie w swoich działaniach. Początek roku 2004 to
rozmowy, dopracowywanie szczegółów wyjazdu. Dzięki wielkiemu
zaangażowaniu wychowawczyni klasy I Liceum Wojskowego Pani Renacie
Lepak i Panu Dyrektorowi Januszowi Kwolkowi projekt mógł dojść do
skutku. Będąc w fazie organizacji zdawaliśmy sobie sprawę, że
nie będzie to zwykły wyjazd czy kolejna wycieczka szkolna.
Wiedzieliśmy, że wytyczony cel jest nietuzinkowy, ważny z punktu
widzenia poznawczego, kształcącego, a zwłaszcza wychowawczego.
Dlatego też młodzież i rodzice musieli być dokładnie poinformowani o
naszych zamierzeniach. Program wyjazdu spotkał się z ich pełnym
zrozumieniem i akceptacją. Będąc nauczycielką historii i ucząc
młodzież właśnie tych klas założyłam sobie, że musi zostać ona
odpowiednio przygotowana zarówno pod względem merytorycznym jak i
duchowym. Dlatego też odpowiednio wcześniej podjęłam działania
wdrażając dodatkowy program, który obejmował pracę własną ucznia
polegającą na gromadzeniu materiałów o miejscach pamięci narodowej z
najbliższej okolicy, a następnie wspólnym ich zwiedzaniu. ponadto
młodzież sama wykonała gazetkę poświęconą miejscom pamięci narodowej
na Kresach. Uważałam, że wyjazd do Zbaraża powinien być dla
młodzieży wielką i żywą lekcją historii, w której sami będą
bohaterami i którą być może będą mogli w przyszłości
kontynuować. Nasza podróż rozpoczęła się wczesnym rankiem.
Przekroczenie granicy i dotarcie do celu zajęło kilka godzin. Z
Łańcuta do Zbaraża jest 325 km. Mieszkaliśmy w internacie szkoły
średniej w części reprezentacyjnej. Początki były trudne, młodzież
musiała zaaklimatyzować się do standardów ukraińskich. Drugi
dzień pobytu poświęciliśmy w całości na sprzątanie cmentarza.
Zaczęliśmy działać według planu - klasa I podzielona na drużyny
otrzymała za zadanie uprzątnięcie części od frontu, natomiast
drużynie z klasy II przydzielone zostało uporządkowanie grobu
poległych żołnierzy na tyłach cmentarza. Pracowaliśmy wykorzystując
własne narzędzia przywiezione z Polski (sekatory, motyczki) oraz
przy użyciu pożyczonych nam przez parafian 3 siekier. Wycinane
krzewy, gałęzie, śmiecie wynosiliśmy na obrzeża cmentarza. Stamtąd
były one wywożone ciężarówką przez służby miejskie, które zostały o
to poproszone przez księdza proboszcza. O ogromie pracy wykonanej
przez naszych uczniów niech świadczy fakt, że kierowca kilkakrotnie
wykonał swój kurs tego dnia. Część gałęzi została spalona na
ognisku. Z upływem czasu nagrobki zaczęły wyłaniać się z
zielonego gąszczu ukazując swoje oblicza. Był to moment niewątpliwie
wzruszający. Każdy chciał odczytać nazwiska zmarłych, epitafia czy
daty śmierci. Często, aby to uczynić należało ściągnąć grubą warstwę
mchu lub ziemi. Staraliśmy się tak pracować, aby oczyszczając je nie
zniszczyć przy okazji. Ograniczyliśmy się do wycinania krzewów i
traw, wygrabienia terenu. Istniały jednak przypadki podnoszenia
przewróconych pomników czy ich fragmentów, często na wpół
przysypanych ziemią. Wtedy stawialiśmy je na miejscu opierając
najczęściej o drzewo. Zdarzało się również, że znajdowaliśmy głowy
strąconych pomników, a to Chrystusa, a to Maryi. Największym
zaskoczniem było odkrycie płyt nagrobnych przy pomnikach. Wcześniej
nie było ich wogóle widać. Dopiero ściągając kilkucentymetrową
warstwę ziemi odkrywaliśmy ich istnienie. Dziewczyny chcąc choć
trochę odmienić zaniedbane nagrobki uplotły wianki z białego rumna
przystrajają je nimi. Wieczorem zmęczeni, ale zadowoleni dotarliśmy
do swoich kwater. Następny dzień również mieliśmy poświęcić na pracę
na cmentarzu, jednak deszcz pokrzyżował nasze plany. Wróciliśmy
dopiero w czwartek. Wtedy odbyły się również zajęcia z
topografii. Podsumowując wkład pracy wykonanej przez naszych
kadetów, ich zaangażowanie muszę stwierdzić, iż stanęli na wysokości
powierzonego im zadania. Uporządkowany został wprawdzie tylko mały
kawałek nekropolii, ale miejmy nadzieję, że jest to dopiero początek
naszych działań. Uczniowie nasi bardzo dzielnie radzili sobie w
nowych realiach. Wykonywali powierzone im zadania - pełnili wartę,
sami przygotowywali posiłki, dokonywali zakupów potrzebnych
produktów, prowadzili kronikę. Świetnie porozumiewali się z
miejscową młodzieżą, z którą rozegrali mecz w piłkę siatkową i
koszykówkę. Odbyła się także wspólna dyskoteka i spotkanie z grupą
oazową. Uczniowie oprowadzeni zostali również po szkole i
warsztatach. Z wielkim zainteresowaniem spotkało się zwiedzanie
zamku w Zbarażu i miejsce starego zamczyska. Niewątpliwie ważnym
punktem była msza święta koncelebrowana w odrestaurowanym kościele
przy klasztorze bernardyńskim. Nasi kadeci zaprezentowali się w
mundurach czym wywołali niemałą sensację. Należy zwrócić uwagę, że
tamtejsza parafia liczy około 70 osób, a w nabożeństwie wzięła
udział około 1/4 wiernych. Po mszy ksiądz proboszcz przybliżył nam
historię kościoła i wręczył pamiątkowe obrazki, a młodzież i
nauczyciele dokonali wpisu do księgi pamiątkowej. W drodze
powrotnej znaleźliśmy czas, aby zatrzymać się we Lwowie na krótkie
zwiedzanie. Podsumowując chcielibyśmy podziękować wszystkim,
którzy przyczynili się do sfinalizowania tego wyjazdu. W tym miejscu
szczególnie ciepłe słowa kierujemy do księdza Longina - proboszcza
parafii w Zbarażu. Słowa podziękowania i uznania należą się naszej
młodzieży, która wykazała się niebywałą dojrzałością, pracowitością
i odpowiedzialnością. Lekcja historii, którą sami współtworzyli
to piękny przykład patriotyzmu. Możemy być z nich dumni.
Wszystkich
zainteresowanych lub związanych z cmentarzem w Zbarażu, informujemy
że w okresie wakacyjnym zorganizowana zostanie wystawa poświęcona
naszej akcji. Chętnych do jej obejrzenia zapraszamy do budynku
Starostwa Powiatowego w Łańcucie przy ul. Mickiewicza.
|