KRESYCMENTARZ W ZBARAŻUKSIĘGA GOŚCIKONTAKTFUNDACJA LONGINUS
ZALESZCZYKIZBARAŻ VI 2004ŚWIRZPOMORZANYKresowe nekropolieŚWIĘTABRZEŻANYOLESKOZBARAŻ V 2005TREMBOWLALWÓW 26 VI 2001KRZEMIENIECZBARAŻ X 2005CHOCIMCZORTKÓWWIŚNIOWIECKościół w ZbarażuBUCZACZZBARAŻ VI 2006ZBARAŻ VII 2006ŻYTOMIERZPODHORCEJAZŁOWIECKAMIENIEC POD.ZBARAŻ X 2007BEREZOWICA MŁ.ŻÓŁKIEWŁUCK Alina Skrzypczak

Moje podróże po Kresach

BUCZACZ - perła polskiego baroku

 

 

Buczacz to miasto szczególne dla Polaków ze względu na swe historyczne dzieje. W 1672 r. zawarty został w nim haniebny dla nas traktat z Turcją. Na jego mocy odstąpiliśmy Turkom część Podola z Kamieńcem. Nie pomogło nawet wysadzenie części twierdzy kamienieckiej przez Wołodyjowskiego i Ketlinga przedstawione w powieści H. Sienkiewicza „ Pan Wołodyjowski” opisujące tamte wydarzenia w wersji literackiej. W rzeczywistości obiecaliśmy również płacić coroczny haracz w sumie 22 000 dukatów. Było to niewątpliwie wielkie upokorzenie dla mejestatu królewskiego, braci szlacheckiej i całego państwa. Zanim doszło do podpisania umów potężna 270 000 armia turecka sułtana Mehmeta IV stanęła pod murami Buczacza. Obroną zamku pod nieobecność męża kierowała Teresa z Cetnerów Potocka ( według innych źródeł druga żona Jana Potockiego – Urszula z Daniłłowiczów). Jak mówi tradycja, widząc tragiczne położenie, dzielna wojewodzina wysłała do sułtana posłów, powiadamiając go, że zamku broni kobieta i że pokonanie takiego przeciwnika sławy mu nie przyniesie. Turecki monarcha przerwał oblężenie i udał się na zamek. Potocka ofiarowała mu hojne dary. Rycerski postępek sułtana stał się głośny w kraju. Nowa granica państwa podzieliła Buczacz na dwie części – polską i turecką. Zamek pozostał w Rzeczpospolitej. Obserwując te wydarzenia z perspektywy czasu chciałoby się powiedzieć, iż był to początek nadchodzącego zmierzchu potęgi Rzeczypospolitej. Tyle historii. Chociaż muszę się szczerze przyznać, iż wywarła ona znaczący wpływ na moje oglądanie Buczacza. Właściwie to nie wiedziałam czego oczekiwać. Sam wyjazd odbył się dość nieoczekiwanie, bez zbytnich przygotowań. Po prostu udało mi się tam przy okazji pojechać. Wjazd do miasta od strony północnej zapamiętałam jakoś taki ściśnięty. Dość wąska droga, schodząca w dół, po obu stronach domy, trochę starych kamienic, na lewo pasmo wzniesień ograniczające miasto. Po prawej więcej przestrzeni i znów wzgórza porośnięte drzewami. W sumie to takie wspomnienia sprzed kilku lat, luźne spostrzeżenia, przesuwające się obrazy. Być może ktoś znający miasto opisałby je inaczej. Miasto zwiedzałam sama, bez jakiegokolwiek przewodnika, mapy, nic. Tylko te suche fakty zapamiętane z historii. Zastanawiałam się, co właściwie mnie czeka, co zobaczę. Miałam wielkie szczęście. Miejsce w którym się zatrzymaliśmy z mężem, a które było naszym celem – to zakład fotograficzny w centrum starego miasta na wprost starego ratusza w stylu rokokowym. Jest to dwukondygnacyjna budowla na planie kwadratu, zwieńczona wysoką na 35m wieżą. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o jego historii. Już w Polsce dowiedziałam się, że ufundowany został przez Mikołaja Potockiego. Wzniesiony w latach 1750-1751. Kiedyś ozdobiony rzeźbami – przedstawiającymi 12 prac Herkulesa. Obecnie zachowały się już nieliczne, bodaj że cztery poniszczone, zdekompletowane. Najprawdopodobniej ucierpiały tak w czasie pożaru w 1865r. Siedziałam więc sobie popijając wolniutko kawę popatrując na naprawdę niezwykle piękny ratusz i dość rozległy plac wokół niego zastanawiając się jak uroczym miejscem dla wypoczynku byłoby to miejsce. Niestety brak kawiarenek, parasoli i ruchu turystów czynił to miejsce puste i z gruntu nie wykorzystane. Zapytując znajomego z Buczacza dlaczego nie ma w tym miejscu kawiarni, odparł mi, iż – jak to, nie można przecież na rynku obok ratusza stoi pomnik i prawo tego zakazuje Spacer po mieście rozpoczęłam od dokładnego obejścia placu wokół ratusza, zrobiłam kilka zdjęć. Potem moją uwagę zwróciła duża budowla, posadowiona na wzgórzu. Okazało się, iż był to klasztor bazylianów. Zanim do niego doszłam musiałam przejść przez most na rzece Strypa. Kierując wzrok na prawo ujrzałam na wzniesieniu ruiny zamku. Najpierw jednak weszłam do kościoła przy klasztorze pw Podwyższenia Krzyża Świętego. Wielki półmrok otoczył mnie ze wszystkich stron, nikogo wewnątrz tak, że zrobiło mi się jakoś nieswojo i szybko zawróciłam do wyjścia. W sumie nie zapamiętałam nic z wystroju. Najładniejszy widok na klasztor rozpościera się ze wzgórza zamkowego. Na jego szczyt wspięliśmy się już razem z mężem i znajomymi idąc wydeptaną ścieżką pod dość stromą górę, wzdłuż linii rzeki. Okazało się, że było warto, widok na miasto jak zwykle w takich sytuacjach był interesujący. Z samego zamku niewiele pozostało. Szczątki bramy, zarysy murów obwodowych. Wewnątrz murów tkwi posadowiony kilkunastometrowy, drewniany krzyż. W przeszłości zamek był własnością rodowa Habdank - Buczackich. Zburzony w 1676r. przez Turków, potem odbudowany przez Mikołaja Potockiego. W XIX w. został sprzedany na materiał budowlany. Tyle udało mi się zwiedzić w ciągu kilku godzin. Czytając obecnie w przewodnikach o Buczaczu wiem, że nie wszędzie dotarłam.

Część czasu poświęciłam na spacer po rynku, ale nie tym zabytkowym tylko handlowym. Ponieważ było to w czasie moich pierwszych wyjazdów na Ukrainę, to zawsze pozwalałam sobie na obserwacje życia ludzi. Polegało to na wchodzenie w zaułki, podwórka, targ. Często z zamiarem zrobienia zdjęć domom, ludziom, sytuacjom. Niejednokrotnie okazywało się, że rezygnowalam z nich, bo się wstydziłam, bo może to nieetyczne robić komuś zdjęcie tak bez zapytania, czy z ukrycia. W rezultacie pamiętam dzisiaj jakie chciałam zrobić zdjęcie, ale fizycznie go nie mam. I opowiadam tylko, że widziałam fajną sytuację.

Obecny Buczacz liczy dziś około 12 tyś. mieszkańców. Położony w jarze Strypy należał kiedyś do starych grodów ruskich. W XIV w. włączony do Polski stanowił potem ważną twierdzę nadgraniczną, powstrzymująca ataki Tatarów, Turków i Kozaków. Potem były zabory i rządy austriackie, aż nadszedł 17 IX 1939r.