KRESYCMENTARZ W ZBARAŻUKSIĘGA GOŚCIKONTAKTFUNDACJA LONGINUS
ZALESZCZYKIZBARAŻ VI 2004ŚWIRZPOMORZANYKresowe nekropolieŚWIĘTABRZEŻANYOLESKOZBARAŻ V 2005TREMBOWLALWÓW 26 VI 2001KRZEMIENIECZBARAŻ X 2005CHOCIMCZORTKÓWWIŚNIOWIECKościół w ZbarażuBUCZACZZBARAŻ VI 2006ZBARAŻ VII 2006ŻYTOMIERZPODHORCEJAZŁOWIECKAMIENIEC POD.ZBARAŻ X 2007BEREZOWICA MŁ.ŻÓŁKIEWŁUCK Alina Skrzypczak

Moje podróże po Kresach

PODHORCE

 

 

Podhorce – Wersal Podola

 

„...21 km. na północ leży wieś Podhorce. Dorożka ze Złoczowa 10 K. Dla idącego pieszo najbliższa stacya kolejowa Ożydów (14 km), skąd wózek kosztuje przez Olesko 6 kor. Wieś leży 400 m. n. m. Na grzbiecie Woroniaków; niezmiernie daleki widok na równinę wołyńską nad Styrem...” – taki oto opis dojazdu do Podhorców zawiera „Ilustrowany  przewodnik po Galicyi” Mieczysława Orłowicza z 1914 roku.

Współczesny przewodnik po „Ukrainie zachodniej” zachęca – „...Około 8 km przed Oleskiem po lewej stronie, w dali na wzgórzu zobaczymy dwie wieże pałacu w Podhorcach. Możemy do niego dojść spacerkiem po drodze gruntowej wiodącej pomiędzy polami lub asfaltową drogą, skręcając z trasy wiodącej na Brody w boczny trakt biegnący na południe do Złoczowa...”

Moje wspomnienia o Podhorcach  dotyczą 12 maja 2001 roku. Nie miałam wtedy jeszcze profesjonalnych przewodników, a zwiedzanie Kresów opierałam raczej na posiadanej wiedzy historycznej. Do Podhorców dotarliśmy trzeciorzędną drogą ze Złoczowa  pilotowani przez naszego znajomego z Ukrainy. W planie mieliśmy zwiedzić również Olesko. Kilkunasto – kilometrowy odcinek minął na miłej rozmowie dotyczącej okolicznych osobliwości. Szczególnie utkwiła mi w pamięci opowieść o świętej górze na której doszło do objawienia Matki Boskiej. Miejsce to dalej uchodzi wśród miejscowych za wyjątkowe. Pisząc ten artykuł dotarłam do wiadomości które pozwalają mi określić, że jest to tzw. Święta Góra (373 m.n.p.m.) w Uszni położona między Sassowem a Białym Kamieniem.

W wydanej w XII 2006 roku  książce Stanisława Sławomira Nicieji  „Twierdze kresowe Rzeczypospolitej” , którą nota bene bardzo polecam, autor stwierdza, iż „Podhorce były starym grodziskiem, noszącym początkowo nazwę Pleśnisko i po raz pierwszy zostały odnotowane w ruskim latopisie w 1118r. Leżą w paśmie niewielkich pagórków, których nazwa – Woroniaki – pochodzi od licznych stad wron i kruków! Obecna nazwa pochodzi być może stąd, że połowa wsi leży na stoku wzgórza (pod horami), a druga na szczycie.”

Mnie osobiście spodobało się położenie Podhorców, a szczególnie usytuowanie wspaniałego zamku Koniecpolskich wzniesionego w XVII w. Stojącego na skraju wzniesienia, które opada tarasowo w stronę Wołynia prezentuje się bardzo okazale. Piękny widok zarówno z zamku na rozległą równinę jak i z drogi wiodącej do Brodów tym razem na zamek, który przedstawia się w całej swej krasie – na wzniesieniu, częściowo porośniętym drzewami. Ten widok naprawdę warto podziwiać.

Samo dojście do zamku zapamiętałam dość dokładnie. Samochód zostawiliśmy na dużym placu, a właściwie pastwisku. I zanim w oddali zobaczyliśmy mały zarys bryły zamku, naszą uwagę zwróciła inna budowla. Był to jak później się okazało kościół zamkowy św. Józefa i Podniesienia Krzyża z XVIII w. Bardzo oryginalny okrągły z kopułą. Front zdobiony jest przez ogromne korynckie kolumny, a attykę zdobią zniszczone ręką czasu posągi świętych, podobno takie same jak na Bazylice św. Piotra w Rzymie. Do środka nie można było wejść, więc po krótkiej chwili skierowaliśmy się w stronę zamku. Po drodze zwróciła naszą uwagę wysoka, wolnostojąca kolumna z figurą świętego z dzieciątkiem. Idąc dalej dość długą aleją po obu stronach obsadzaną drzewami doszliśmy do bramy, zamkniętej zresztą. Wydawało się, że to koniec zwiedzania. Nasz znajomy nie dał jednak za wygraną. Zaczął dobijać się do środka. Czekając na rozwiązanie sytuacji na próżno chciałam zobaczyć coś więcej. Wysoki mur ograniczał widoczność. W końcu usłyszeliśmy zbliżające się kroki. Po krótkiej rozmowie zostaliśmy wpuszczeni przez stróża do wewnątrz. Pozwolił nam na własną rękę zwiedzić cały obiekt. Mijając bramę wjazdową weszliśmy na nieduży dziedziniec, a z niego o ile dobrze zapamiętałam wspięliśmy się po schodach na wysokość pierwszego piętra na obszerny taras. Stąd można było z naturalnego podwyższenia popatrzeć na fasadę zamku. W obecnym stanie budynek jest remontowany. Widać było iż wykonywano prace przy dachu. Wchodząc do środka zamku zauważa się brak jakiegokolwiek wyposażenia. Jedyną pozostałością są piękne odrzwia z marmurów. Przechodząc kolejne komnaty przywołuję w myśli historię tego miejsca. Kiedyś sądząc po źródłach była to jedna z najwspanialszych rezydencji magnackich Rzeczypospolitej. Zamek pobudowany został w stylu późnorenesansowym. Jak głosił napis nad bramą miał być miejscem „uciech i wypoczynku”. Obecnie jest to budynek dwupiętrowy, w założeniu miał mieć charakter rezydencjalno – obronny czego dowodzi system fortyfikacji. Wokół powstał piękny ogród w stylu włoskim, z pomarańczarnią i figarnią. Dzisiaj oczywiście próżno by szukać tych pozostałości. Obchodząc zamek wokoło można sobie wyobrazić jak pięknie mógł wyglądać okalający go w przeszłości park.

Zamek przechodząc kolejno do Sobieskich, Rzewuskich, którzy założyli  zbiór pamiątek po królu Janie III Sobieskim, w czasie wojny bolszewickiej został zniszczony. Na przełomie XIX i XX w. udostępniony dla zwiedzających. „...Jedynie sale I piętra są dostępne dla publiczności. Znajduje się tu kilkaset obrazów w kilkunastu salach; osobną salę zajmuje kilkadziesiąt obrazów Szymona Czechowicza ... Sale zdobią marmurowe kominki, malowane piece, freski, rzeźby, weneckie zwierciadła. Wiele pamiątek po Janie III, łóżko, szabla i biurko polowe ... Każda sala ma swoją nazwę: karminowa, rycerska, zielona, żółta ... Na parterze biblioteka, archiwum i wiele pamiątek np. namioty tureckie, zdobyte pod Wiedniem i Chocimiem...” wiedząc to wszystko po prostu chce się płakać, że wszystko przepadło bezpowrotnie. Z drugiej strony obecnie zamek jest w stanie remontu i jak na podobne tego typu obiekty na Ukrainie wcale nie wygląda źle i dobrze rokuje na przyszłość. Po II wojnie światowej urządzono w zamku szpital przeciwgruźliczy, który spłonął w 1956 roku. Ostatnimi właścicielami tutejszych dóbr byli Sanguszkowie. W pierwszych dniach II wojny światowej część wyposażenia wywieziona została do Rumunii, a dalej przez Europę dotarła do Brazylii, gdzie istnieje fundacja Sanguszków.

Ciekawostką dotyczącą Podhorców jest fakt, że posłużyły one do realizacji zdjęć do filmu „Potop” J. Hoffmana. W tym wypadku „grały” one Radziwiłłowskie Kiejdany. Kończąc zwiedzanie Podhorców udaliśmy się dalej do Oleska, tam czekały nas równie mocne wrażenia.

Tekst: Alina Skrzypczak

Zdjęcia: Ireneusz Skrzypczak