Podhorce
–
Wersal
Podola
„...21
km.
na
północ
leży
wieś
Podhorce.
Dorożka
ze
Złoczowa
10
K.
Dla
idącego
pieszo
najbliższa
stacya
kolejowa
Ożydów
(14
km),
skąd
wózek
kosztuje
przez
Olesko
6
kor.
Wieś
leży
400
m.
n.
m.
Na
grzbiecie
Woroniaków;
niezmiernie
daleki
widok
na
równinę
wołyńską
nad
Styrem...”
–
taki
oto
opis
dojazdu
do
Podhorców
zawiera
„Ilustrowany
przewodnik
po
Galicyi”
Mieczysława
Orłowicza
z
1914
roku.
Współczesny
przewodnik
po
„Ukrainie
zachodniej”
zachęca
–
„...Około
8
km
przed
Oleskiem
po
lewej
stronie,
w
dali
na
wzgórzu
zobaczymy
dwie
wieże
pałacu
w
Podhorcach.
Możemy
do
niego
dojść
spacerkiem
po
drodze
gruntowej
wiodącej
pomiędzy
polami
lub
asfaltową
drogą,
skręcając
z
trasy
wiodącej
na
Brody
w
boczny
trakt
biegnący
na
południe
do
Złoczowa...”
Moje
wspomnienia
o
Podhorcach
dotyczą
12
maja
2001
roku.
Nie
miałam
wtedy
jeszcze
profesjonalnych
przewodników,
a
zwiedzanie
Kresów
opierałam
raczej
na
posiadanej
wiedzy
historycznej.
Do
Podhorców
dotarliśmy
trzeciorzędną
drogą
ze
Złoczowa
pilotowani
przez
naszego
znajomego
z
Ukrainy.
W
planie
mieliśmy
zwiedzić
również
Olesko.
Kilkunasto
–
kilometrowy
odcinek
minął
na
miłej
rozmowie
dotyczącej
okolicznych
osobliwości.
Szczególnie
utkwiła
mi
w
pamięci
opowieść
o
świętej
górze
na
której
doszło
do
objawienia
Matki
Boskiej.
Miejsce
to
dalej
uchodzi
wśród
miejscowych
za
wyjątkowe.
Pisząc
ten
artykuł
dotarłam
do
wiadomości
które
pozwalają
mi
określić,
że
jest
to
tzw.
Święta
Góra
(373
m.n.p.m.)
w
Uszni
położona
między
Sassowem
a
Białym
Kamieniem.
W
wydanej
w
XII
2006
roku
książce
Stanisława
Sławomira
Nicieji
„Twierdze
kresowe
Rzeczypospolitej”
,
którą
nota
bene
bardzo
polecam,
autor
stwierdza,
iż
„Podhorce
były
starym
grodziskiem,
noszącym
początkowo
nazwę
Pleśnisko
i
po
raz
pierwszy
zostały
odnotowane
w
ruskim
latopisie
w
1118r.
Leżą
w
paśmie
niewielkich
pagórków,
których
nazwa
–
Woroniaki
–
pochodzi
od
licznych
stad
wron
i
kruków!
Obecna
nazwa
pochodzi
być
może
stąd,
że
połowa
wsi
leży
na
stoku
wzgórza
(pod
horami),
a
druga
na
szczycie.”
Mnie
osobiście
spodobało
się
położenie
Podhorców,
a
szczególnie
usytuowanie
wspaniałego
zamku
Koniecpolskich
wzniesionego
w
XVII
w.
Stojącego
na
skraju
wzniesienia,
które
opada
tarasowo
w
stronę
Wołynia
prezentuje
się
bardzo
okazale.
Piękny
widok
zarówno
z
zamku
na
rozległą
równinę
jak
i
z
drogi
wiodącej
do
Brodów
tym
razem
na
zamek,
który
przedstawia
się
w
całej
swej
krasie
–
na
wzniesieniu,
częściowo
porośniętym
drzewami.
Ten
widok
naprawdę
warto
podziwiać.
Samo
dojście
do
zamku
zapamiętałam
dość
dokładnie.
Samochód
zostawiliśmy
na
dużym
placu,
a
właściwie
pastwisku.
I
zanim
w
oddali
zobaczyliśmy
mały
zarys
bryły
zamku,
naszą
uwagę
zwróciła
inna
budowla.
Był
to
jak
później
się
okazało
kościół
zamkowy
św.
Józefa
i
Podniesienia
Krzyża
z
XVIII
w.
Bardzo
oryginalny
okrągły
z
kopułą.
Front
zdobiony
jest
przez
ogromne
korynckie
kolumny,
a
attykę
zdobią
zniszczone
ręką
czasu
posągi
świętych,
podobno
takie
same
jak
na
Bazylice
św.
Piotra
w
Rzymie.
Do
środka
nie
można
było
wejść,
więc
po
krótkiej
chwili
skierowaliśmy
się
w
stronę
zamku.
Po
drodze
zwróciła
naszą
uwagę
wysoka,
wolnostojąca
kolumna
z
figurą
świętego
z
dzieciątkiem.
Idąc
dalej
dość
długą
aleją
po
obu
stronach
obsadzaną
drzewami
doszliśmy
do
bramy,
zamkniętej
zresztą.
Wydawało
się,
że
to
koniec
zwiedzania.
Nasz
znajomy
nie
dał
jednak
za
wygraną.
Zaczął
dobijać
się
do
środka.
Czekając
na
rozwiązanie
sytuacji
na
próżno
chciałam
zobaczyć
coś
więcej.
Wysoki
mur
ograniczał
widoczność.
W
końcu
usłyszeliśmy
zbliżające
się
kroki.
Po
krótkiej
rozmowie
zostaliśmy
wpuszczeni
przez
stróża
do
wewnątrz.
Pozwolił
nam
na
własną
rękę
zwiedzić
cały
obiekt.
Mijając
bramę
wjazdową
weszliśmy
na
nieduży
dziedziniec,
a
z
niego
o
ile
dobrze
zapamiętałam
wspięliśmy
się
po
schodach
na
wysokość
pierwszego
piętra
na
obszerny
taras.
Stąd
można
było
z
naturalnego
podwyższenia
popatrzeć
na
fasadę
zamku.
W
obecnym
stanie
budynek
jest
remontowany.
Widać
było
iż
wykonywano
prace
przy
dachu.
Wchodząc
do
środka
zamku
zauważa
się
brak
jakiegokolwiek
wyposażenia.
Jedyną
pozostałością
są
piękne
odrzwia
z
marmurów.
Przechodząc
kolejne
komnaty
przywołuję
w
myśli
historię
tego
miejsca.
Kiedyś
sądząc
po
źródłach
była
to
jedna
z
najwspanialszych
rezydencji
magnackich
Rzeczypospolitej.
Zamek
pobudowany
został
w
stylu
późnorenesansowym.
Jak
głosił
napis
nad
bramą
miał
być
miejscem
„uciech
i
wypoczynku”.
Obecnie
jest
to
budynek
dwupiętrowy,
w
założeniu
miał
mieć
charakter
rezydencjalno
–
obronny
czego
dowodzi
system
fortyfikacji.
Wokół
powstał
piękny
ogród
w
stylu
włoskim,
z
pomarańczarnią
i
figarnią.
Dzisiaj
oczywiście
próżno
by
szukać
tych
pozostałości.
Obchodząc
zamek
wokoło
można
sobie
wyobrazić
jak
pięknie
mógł
wyglądać
okalający
go
w
przeszłości
park.
Zamek
przechodząc
kolejno
do
Sobieskich,
Rzewuskich,
którzy
założyli
zbiór
pamiątek
po
królu
Janie
III
Sobieskim,
w
czasie
wojny
bolszewickiej
został
zniszczony.
Na
przełomie
XIX
i
XX
w.
udostępniony
dla
zwiedzających.
„...Jedynie
sale
I
piętra
są
dostępne
dla
publiczności.
Znajduje
się
tu
kilkaset
obrazów
w
kilkunastu
salach;
osobną
salę
zajmuje
kilkadziesiąt
obrazów
Szymona
Czechowicza
...
Sale
zdobią
marmurowe
kominki,
malowane
piece,
freski,
rzeźby,
weneckie
zwierciadła.
Wiele
pamiątek
po
Janie
III,
łóżko,
szabla
i
biurko
polowe
...
Każda
sala
ma
swoją
nazwę:
karminowa,
rycerska,
zielona,
żółta
...
Na
parterze
biblioteka,
archiwum
i
wiele
pamiątek
np.
namioty
tureckie,
zdobyte
pod
Wiedniem
i
Chocimiem...”
wiedząc
to
wszystko
po
prostu
chce
się
płakać,
że
wszystko
przepadło
bezpowrotnie.
Z
drugiej
strony
obecnie
zamek
jest
w
stanie
remontu
i
jak
na
podobne
tego
typu
obiekty
na
Ukrainie
wcale
nie
wygląda
źle
i
dobrze
rokuje
na
przyszłość.
Po
II
wojnie
światowej
urządzono
w
zamku
szpital
przeciwgruźliczy,
który
spłonął
w
1956
roku.
Ostatnimi
właścicielami
tutejszych
dóbr
byli
Sanguszkowie.
W
pierwszych
dniach
II
wojny
światowej
część
wyposażenia
wywieziona
została
do
Rumunii,
a
dalej
przez
Europę
dotarła
do
Brazylii,
gdzie
istnieje
fundacja
Sanguszków.
Ciekawostką
dotyczącą
Podhorców
jest
fakt,
że
posłużyły
one
do
realizacji
zdjęć
do
filmu
„Potop”
J.
Hoffmana.
W
tym
wypadku
„grały”
one
Radziwiłłowskie
Kiejdany.
Kończąc
zwiedzanie
Podhorców
udaliśmy
się
dalej
do
Oleska,
tam
czekały
nas
równie
mocne
wrażenia.
Tekst:
Alina
Skrzypczak
Zdjęcia:
Ireneusz
Skrzypczak
|