...”Przewidując
to
pan
Wołodyjowski
kazał
za
tą
bramą
sypać
wysoki
wał
i
nie
tracąc
otuchy
mówił:
-
A
co
mi
tam!
Wyleci
brama,
to
się
zza
wału
będziem
bronić;
wyleci
wał,
to
przedtem
uspypiem
drugi
–
i
tak
dalej,
póki
łokieć
gruntu
będziem
czuć
pod
nogami.
Lecz
pan
jenerał
podolski
utraciwszy
wszelką
nadzieję
pytał:
-
A
gdy
i
łokcia
zabraknie?
-
To
i
nas
zabraknie!
–
odpowiedział
mały
rycerz.”
Opis
obrony
Kamieńca
Podolskiego
z
1672
roku
przed
wojskami
niewiernych
zna
każdy
Polak,
który
przeczytał
„Pana
Wołodyjowskiego”
Henryka
Sienkiewicza.
Kamieniec
Podolski
jawi
się
w
historii
Polski
jako
twierdza
stojąca
na
kresach
południowo
–
wschodnich,
broniąca
Rzeczypospolitej
przed
turecko
–
tatarskimi
najazdami.
To
stolica
Podola
–
„przedmurze
chrześcijaństwa”.
Pierwsza
wzmianka
o
mieście
pochodzi
z
XI
w.
Przez
następne
dwa
wieki
gród
należał
do
Rusi
Halicko
–
Włodzimierskiej.
W
XIV
w.
zdobył
go
Kazimierz
Wielki
i
nadał
w
lenno
książętom
litewskim
–
Koriatowiczom.
Za
panowania
Jagiełły
miasto
wraz
z
całym
Podolem
włączone
zostało
do
Korony.
Przełom
XV
i
XVI
w.
to
okres
wzrostu
znaczenia
militarnego
twierdzy.
Pieniądze
na
jej
rozbudowę
płynęły
nawet
z
kasy
papieskiej.
Tutaj
przebiegały
szlaki
handlowe
na
Krym
i
Wołoszczyznę.
Ciężkie
czasy
dla
tego
ośrodka
nastały
w
XVII
w.,
kiedy
to
wielokrotnie
oblegany
zaczął
podupadać
gospodarczo.
Osobiście
miałam
to
szczęście,
że
odwiedziłam
Kamieniec
dwa
razy.
Pierwszy
przyjazd
miał
miejsce
jesienią
1999.
Drugi
pobyt
to
lato
bieżącego
roku.
Trzecie
spotkanie
mam
nadzieję,
iż
nastąpi
w
październiku
tego
roku.
Jadąc
w
1999r.
w
swoją
pierwszą
podróż
na
Ukrainę
wiedziałam,
że
dane
mi
będzie
zobaczyć
to
szczególne
dla
Polaków
miejsce.
Oczywiście
wyjazd
i
wrażenia
z
nim
związane
tkwią
żywo
w
mojej
pamięci.
Rozpocznę
zatem
od
momentu
dla
mnie
najbardziej
istotnego,
a
więc
od
chwili
kiedy
po
raz
pierwszy
ujrzałam
zarys
twierdzy
kamienieckiej.
Wjeżdżając
do
miasta
od
strony
północno
–
zachodniej
(poruszaliśmy
się
autem
z
ukraińskimi
przyjaciółmi)
dojechaliśmy
bez
przeszkód
prawie,
że
pod
samą
bramę
zamkową.
Obecnie
byłoby
to
niemożliwe.
Wtedy
teoretycznie
też.
Na
drodze
biegnącej
wzdłuż
murów
fortyfikacji
rozstawione
były
dwie
betonowe
zapory
dla
samochodów,
ale
w
taki
sposób,
że
bez
trudu
auto
mieściło
się
między
nimi.
Więc
skorzystaliśmy
z
tego.
Następnie
podeszliśmy
do
bramy
i
po
raz
pierwszy
na
Ukrainie
zapłaciliśmy
za
wstęp
do
zamku.
Na
początku
naszych
podróży
zwiedzanie
odbywało
się
za
darmo,
albo
według
uznania
dla
pilnujących.
Wchodząc
w
obręb
starej
twierdzy
kamienieckiej
myślałam
oczywiście
o
historii
tego
miejsca.
Byłam
taka
dumna,
że
Polacy
ją
wybudowali.
Jakie
było
moje
zdziwienie
gdy
przewodnik
tak
zmyślnie
opowiadał
dzieje
twierdzy,
iż
można
było
wysnuć
wniosek,
że
służyła
ona
głównie
do
trzymania
w
baszcie
papieskiej
ukraińskich
chłopów
walczących
z
polskimi
panami.
Zrobiło
mi
się
przykro,
taki
relatywizm
historyczny.
Po
obejrzeniu
ekspozycji
o
charakterze
etnograficznym
udaliśmy
się
na
wały
nowego
zamku,
aby
podziwiać
widok
na
miasto.
Naprawdę
było
na
co
popatrzeć.
Szczególnie,
że
mąż
potknął
się
i
zjechał
na
tylnej
części
ciała
na
sam
dół
z
wysokiego
szańca,
a
że
był
to
październik
to
jeszcze
opaprał
się
w
błocie.
Nie
powiem
zaimponowało
mi
to
szczególnie
w
chwili
tak
historycznej
dla
mnie.
Szczęście
w
nieszczęściu,
że
miał
dwustronną
kurtkę,
co
zresztą
wprawiło
naszych
ukraińskich
przyjaciół
w
zdziwienie.
Będąc
w
sierpniu
tego
roku
zachęcałam
męża
do
powtórki,
nie
wyraził
jednak
chęci,
a
szkoda
bo
byliśmy
z
dziećmi.
Zarówno
twierdza
jak
i
miasto
położone
są
na
skalnym
wywyższeniu
nad
rzeką
Smotrycz.
Tak
specyficzne
warunki
czyniły
to
miejsce
dogodnym
do
obrony
przed
wrogiem.
Piękny
opis
Kamieńca
zawarty
jest
w
„Panu
Wołodyjowskim”
„...
drugiego
dnia,
również
po
południu,
ujrzeli
już
wyniosłe
skały
kamienieckie.
Na
ich
widok,
a
także
na
widok
baszt
i
rondeli
fortecznych
zdobiących
szczyty
skał
wielka
otucha
wstąpiła
im
zaraz
w
serca.
Albowiem
wydawało
się
niepodobnym,
aby
jaka
inna
ręka
prócz
boskiej
mogła
zburzyć
to
orle
gniazdo
na
szczycie
otoczonych
pętlicą
rzeki
wiszarów
uwite.
Dzień
był
letni
i
cudny;
wieże
kościołów
i
cerkwi
wyglądające
spoza
wiszarów
świeciły
jak
olbrzymie
świece...”
Usiadłszy
w
końcu
spokojnie
na
szańcach
przyglądaliśmy
się
panoramie
miasta.
Potem
przeszliśmy
przez
most
turecki
łączący
twierdzę
ze
starówką,
zrobiliśmy
sobie
zdjęcie,
które
od
8
lat
stoi
w
ramce
w
naszym
pokoju.
Nie
było
czasu,
aby
zwiedzić
tę
najstarszą
część
Kamieńca,
ponieważ
mieliśmy
jechać
dalej
do
Chocimia.
I
właśnie
ta
sytuacja,
iż
nie
weszliśmy
dalej
w
miasto
ograniczając
się
tylko
do
twierdzy
w
pewien
sposób
przez
te
wszystkie
lata
dręczyła
mnie
koniecznością
powtórnego
przyjazdu.
Dopiero
w
tym
roku
ciekawość
moja
została
zaspokojona.
Pierwsze
wrażenie
było
bardzo
pozytywne,
takie
rozwojowe.
Zachowała
się
stara
zabudowa,
gdzieniegdzie
są
jednak
puste
miejsca.
Widać,
że
są
czynione
remonty.
Na
prawdę
mogłoby
to
być
całkiem
przyjemne
miasteczko
turystyczne.
Jak
na
standardy
polskie
turystów
jest
jednak
ciągle
mało.
Ale
to
dobrze,
czuje
się
więcej
przestrzeni
dla
siebie.
Wchodząc
od
strony
mostu
tureckiego,
zwanego
też
zamkowym
po
prawej
stronie
zauważyłam
kościół
trynitarski
pw.
Świętej
Trójcy.
Zakon
ten
zajmował
się
wykupem
jeńców
z
niewoli
tureckiej.
Dalej
idąc
ciągle
pod
górę
doszliśmy
do
budynków
klasztornych
i
kościoła
Św.
Mikołaja
z
herbem
Potockich
–
Pilawa.
I
zaraz
już
byliśmy
na
polskim
rynku,
jednym
z
trzech
w
Kamieńcu.
Jest
jeszcze
ormiański
i
ruski.
Znajduje
się
na
nim
piętrowy
ratusz
z
siedmiokondygnacyjną
wieżą.
W
połowie
otacza
ją
balkon.
Obecnie
w
ratuszu
znajdują
się
sale
wystawowe.
Nieopodal
dzwonnica
z
XVII
w.
Jedną
z
cenniejszych
budowli
jest
katedra
rzymskokatolicka
pw
śś.
Piotra
i
Pawła.
Na
jej
teren
prowadzi
barokowa
brama
triumfalna
zbudowana
w
1781r.
dla
upamiętnienia
wizyty
króla
Stanisława
Augusta.
Przekraczając
obręb
katedry
miałam
uczucie
jakbym
weszła
w
inny
piękny
świat,
czysto,
spokojnie,
dużo
kwiatów
i
zieleni.
Ciekawostką
i
zabytkiem
czasów
tureckich
jest
przyległy
do
katedry
minaret
z
II
poł.
XVII
w.
na
którego
szczycie
umieszczona
jest
miedziana
figura
Matki
Boskiej.
To
tylko
niektóre
zabytki
Kamieńca.
Czasu
znów
nie
starczyło,
aby
zobaczyć
więcej.
W
zwiedzaniu
towarzyszyły
nam
bezpańskie
psy,
przyjaźnie
łaszące
się
do
ludzi.
Opuszczając
Kamieniec
myślałam
o
utracie
tego
miasta
przez
Rzeczpospolitą.
Po
II
rozbiorze
w
1793
r.
miasto
znalazło
się
bowiem
w
zaborze
rosyjskim.
W
1812
r.
zlikwidowano
twierdzę.
Po
pokoju
ryskim
Kamieniec
znalazł
się
w
ZSRR.
Podczas
II
wojny
na
Polaków
spadły
ciężkie
represje
ze
strony
Niemców.
Obecnie
Kamieniec
liczy
ponad
100
tys.
mieszkańców.
Tekst:
Alina
Skrzypczak
Zdjęcia:
Ireneusz
Skrzypczak
|