V wyjazd 2007IV wyjazd 2006III wyjazd 2005II wyjazd 2005I wyjazd 2004GALERIANASZA GALERIANAPISALI O NASKRESOWIACYKLASZTORSTRONA SZKOŁYLINKIMULTIMEDIADAWNY ZBARAŻVARIANagrobek Danusi STRONA GŁÓWNAFUNDACJA LONGINUSHISTORIA CMENTARZAKONTAKTKSIĘGA GOŚCIKRESY  

Nasze podróże po Kresach - Alina Skrzypczak

II wyjazd do Zbaraża 23 - 28 maja 2005 r.

Po raz drugi uczniowie I i II klasy Liceum Wojskowego z Zespołu Szkół Nr 2 w Łańcucie porządkowali opuszczony polski cmentarz w Zbarażu na Ukrainie

 

 

 

..."Ojczyzna to ziemia i groby, jak więc długo trwa pamięć o grobach, tak długo też trwa siła związku z Ojczyzną"... - cytat przytoczony przeze mnie prawie rok temu rozpoczynał artykuł poświęcony opisowi wyjazdu młodzieży na Ukrainę do Zbaraża. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że jest on bardzo na miejscu i wyraża to wszystko w czym uczestniczymy, co sami staramy się stwarzać - młodzież i my wychowawcy. Cel jaki przyświeca tej idei to doprowadzenie do oczyszczenia, zabezpieczenia, odnowienia i zachowania dla potomności polskiego cmentarza w Zbarażu. Cel zapewne nietuzinkowy, warty jednak zaryzykowania. Mamy świadomość, że osiągnięcie go nie będzie łatwe, ale przyrzeczenie złożone w kościele przyklasztornym w Zbarażu rok temu przez uczniów i nauczycieli zobowiązuje, pobudza do działania i daje siły do wytrwania.     W dniach od 23 do 28 maja przebywaliśmy w Zbarażu. Tym razem bogatsi o doświadczenia lepiej mogliśmy przygotować się do pobytu. Młodzież, która uczestniczyła w tym wyjeździe to w większości uczniowie I klasy Liceum Wojskowego i ci szczęśliwcy z II i III klasy, którym udało się wyjechać bo liczba miejsc była ze względu na koszty ograniczona. Pierwszy dzień to podróż, zakwaterowanie i przejście na cmentarz w celu obserwacji jego stanu obecnego. Ciekawiło nas na ile wkład pracy włożony wcześniej w uporządkowanie cmentarza widać dzisiaj z rocznej perspektywy. Trzeba pamiętać, że przez ten okres nikt nie czynił na nim żadnych prac porządkowych. Mimo tego część uprzątnięta dość wyraźnie odcinała się od pozostałej. W tym miejscu należy zaznaczyć, że zaniechanie dalszych prac doprowadziłoby bardzo szybko do powtórnego zarośnięcia oczyszczonej powierzchni. Skłania to do refleksji i weryfikacji działań na przyszłość. Pobieżna ocena stanu pozwoliła nam na rozplanowanie prac na dzień następny. Zaczął się on od wczesnej pobudki, apelu i śniadania. Potem szybki marsz na miejsce i kilkugodzinne zmagania z przyrodą. I znów jak rok wcześniej - karczowanie, znoszenie i palenie gałęzi. Odkrywanie coraz to nowych pomników z warstw zieleni, potykanie o nagrobki wystające niewidzialnie spod ziemi. Odkopywanie i podnoszenie tych, które zdołaliśmy. W końcu jest ich tak dużo, że trudno nadążyć, zdecydować się który pierwszy. Następnie zeskrobywanie centymetrowej warstwy mchu porastającej pomniki chyba już kilkadziesiąt lat. Na koniec coś naprawdę zmuszającego do uklęknięcia na obydwa kolana i rzeczywistego pochylenia się nad kośćmi naszych przodków niekiedy walających się po ziemi. Każdy któremu przytrafi się to wie, co ma zrobić. Kto tego nie widział nie może sobie wyobrazić ogromu zalewającej nas pracy, ale i emocji z tym związanych. Decyzje co robić wcześniej, co pozostawić na później, ale na kiedy? Przecież mamy tu być tylko kilka dni. A potem co? Dylematy duże dla nas, dla postronnych być może nieistotne. I myśl, żeby to wszystko, co zaczęliśmy doprowadzić do końca, który jednak jawi się gdzieś bardzo daleko za horyzontem. Pracujemy z myślą, iż być może nie starczy środków i sił żeby osiągnąć w przyszłości upragniony cel. Trzeba powiedzieć jasno pomoc ludzi dobrej woli będzie niezbędna. Mam nadzieję, że odnajdziemy sę wspólnie. Pamiętajmy przy tym jako starsi, że ..." Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"...     Dzień drugi - podobny do poprzedniego, młodzież już wie, że czeka ją kilka godzin wytężonej pracy, zmagań z własnym zmęczeniem. Kątem oka obserwuję. Są silni, młodzi i piękni w tym, co robią, być może nie zdają sobie sprawy z tego w czym uczestniczą. Jestem jednak pewna, że w przyszłości zrozumieją, że mimo trudu i dosłownie wylanego potu uczestniczyli jako młodzież, jako Polacy w czymś wyjątkowym. To jest bowiem ich historia, ale i nasza wspólna historia pisana teraz na dawnych kresach. Myślę, że wystarczy tyle słów o tym co było. Ich zbytni natłoki może przyćmić sens tego co robimy. W pewnych sytuacjach nie oddają one istoty tego, co chciałoby się wypowiedzieć i przekazać.      Nasz wyjazd to także chęć rozbudzenia w młodzieży wielu innych pozytywnych zachowań. Komunikatywności w nawiązywaniu nowych znajomości, odnajdywanie się w nowej, nieznanej rzeczywistości, "szlifowanie" zdolności lingwistycznych, pokonywanie uprzedzeń, stereotypów, uczenie tolerancji wobec odmienności kultur, obyczajów, zwyczajów, w końcu zdrowa rywalizacja i uczenie się odpowiedzialności za swoje zachowanie. Czas wolny od pracy chcieliśmy tak zorganizować, aby został on wykorzystany maksymalnie. Były więc rozgrywki w siatkówkę dziewcząt i chłopców z zaprzyjaźnioną szkołą średnią w Zbarażu. Zawody sportowe. Zwiedzanie szkoły i warsztatów szkolnych. Wspólna dyskoteka oraz udział w przygotowanym na nasz przyjazd koncercie. Specjalnie zaprogramowany został dzień Bożego Ciała (na Ukrainie obchodzony w niedzielę), ale na naszą prośbę O. Berard OFM proboszcz tamtejszej parafii (70 wiernych) odprawił mszę świętą i Litanię do Matki Bożej. Młodzież wystąpiła w mundurach, pięknie się prezentując. Na rozpoczęcie mszy nasi trębacze odegrali "Barkę". Znaleźliśmy również czas, aby odbyć wycieczkę do Krzemieńca, wejść na górę Bony, pójść na symboliczny grób Juliusza Słowackiego i do kościoła p/w św. Stanisława Biskupa. Byliśmy również w ławrze w Poczajewie i przy cudownym źródle św. Anny. Zorganizowaliśmy też ognisko na które przybyli ojcowie  Berard i Polikarp z tutejszej parafii z którą współpracujemy.     W końcu jednak nadszedł dzień wyjazdu. Jeszcze rano w sobotę udaliśmy się na cmentarz gdzie dokonywaliśmy ostatnich prac. Jednym z zadań było sporządzenie topografii odkrytych grobów. Ich dokładny opis. posłuży on w perspektywie do sporządzenia całego planu cmentarza i stworzenia bazy danych na przyszłość. Należy pamiętać, że czas goni, bowiem napisy na niektórych grobach są mocno zamazane, a żadne dane dotyczące pochówków osób nie zachowały się w parafii i nie wiadomo czy istnieją gdzieś w archiwach, być może zaginęły bezpowrotnie w zawierusze wojennej. To , co robimy ma więc realną wartość historyczną. Oprócz tego dokonaliśmy jak zwykle bogatej dokumentacji fotograficznej. Jest to o tyle niezbędne ponieważ jak pokazuje doświadczenie stopień zdewastowania cmentarza postępuje dość szybko. Nie ma się co czarować jak teraz coś nie zrobimy to za kilkanaście, kilkadziesiąt lat nie pozostanie już nic. Dodam tylko, że zdążyliśmy według szacunków posprzątać około 1/3 cmentarza z 3 ha powierzchni. Liczbę wszystkich ocalałych nagrobków szacujemy na kilkaset. I jeszcze dwa wzruszające fakty, które pozwolę sobie tu przytoczyć. Codzienne odwiedziny i przynoszenie nam wody do picia przez starą Polkę, opowiadającą nam marzenie swojego życia - wyjazd do Polski do Wrocławia na grób swojej matki. Oraz spotkanie na cmentarzu rodowitego zbarażana, który przyjechał na Ukrainę i szukał grobów rodzinnych.      Na zakończenie chcielibyśmy podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się do sfinalizowania naszego wyjazdu udzielając nam wsparcia finansowego i rzeczowego tj. panu Staroście Powiatu Łańcuckiego Adamowi Krzysztoniowi, Proboszczowi Parafii św. Józefa z Podzwierzyńca, księżom z Parafii Mrowla, PKS Connex Łańcut, Zakładom Mięsnym Smak Eko w Górnie, firmie - Bazar u Wojciecha, panu Wiesławowi Ciąpała Smak Eko w Łańcucie, firmie Azot Chem - Kraczkowa. Szczególne wyrazy uznania należą się naszej młodzieży biorącej udział w tym przedsięwzięciu.      Praca nasza zauważona została na zewnątrz, materiały przywiezione z wyjazdu dotyczące prac porządkowych wykonywanych na cmentarzu zbaraskim zostały wykorzystane i wyemitowane w dniach 29 i 30 maja w TV regionalnej i ogólnopolskiej.

 

Stroną administruje Fundacja Longinus