|
||
Historia jednego nagrobka Relacja z wyjazdu Zbigniewa i Jerzego Besteckich do Zbaraża
|
||
|
||
Przez lata miałem świadomość, że tam na Kresach, w historycznym mieście Zbarażu są korzenie mojej rodziny ze strony ojca. Wiedziałem, że zostały tam dom i groby. Z relacji ojca pamiętałem, że na cmentarzu katolickim był okazały grobowiec pradziadków oraz mogiła siostry mojego ojca, Danusi, która zmarła w 1925 r. w wieku 5 lat. Panowała wtedy w Zbarażu epidemia i los sprawił, że mała Danusia nie oparła się chorobie. Na ślad o polskim cmentarzu katolickim w Zbarażu natrafiłem w internecie wiosną bieżącego roku, na stronach www.zbaraz.pl oraz www.longinus.org.pl. Z wielkim zaciekawieniem przeczytałem relacje p. Aliny Skrzypczak z kolejnych pobytów w Zbarażu młodzieży z Zespołu Szkół nr 2 z Łańcuta, która kilka lat z rzędu pracowała nad porządkowaniem cmentarza. Przesłanie tej działalności to ratowanie naszego wspólnego dobra, naszej historii, ocalanie pamięci o Polakach mieszkających kiedyś na Kresach. Pozostaję nadal zafascynowany ich działalnością, oraz dokonaniami fundacji „Longinus” wspomagającym te działania. Jestem niejako ich moralnym dłużnikiem. Mając dane kontaktowe do autorów strony internetowej, dalsze sprawy potoczyły się szybko. Kontakt z państwem Aliną i Ireneuszem Skrzypczakami dał mi nadzieję na uzyskanie informacji o tym, czy mogiły moich krewnych zachowały się i jeśli tak, to w jakim są stanie. Skoro zachowało się ponad 1400 grobów i są one profesjonalnie skatalogowane, to miałem nadzieję na szybkie zaspokojenie swojej ciekawości. I nie zawiodłem się. Informację otrzymałem szybko, aczkolwiek tylko o mogile Danusi. Grobu pradziadków niestety w spisie nie było. Aby potwierdzić przynależność rodową i zgodność istniejącego pomnika Danusi z zachowanymi dokumentami wysłałem p. I. Skrzypczakowi zeskanowane zdjęcie pomnika, wykonane prawdopodobnie w 1925 r. oraz zdjęcie zachowanej oryginalnej klepsydry. Słowa z klepsydry zostały wyryte na tablicy pomnika. Oryginalne zdjęcie pomnika sprzed 83 lat, jak i klepsydra były przechowywane w moich zbiorach rodzinnych, przywiezionych razem z mieniem repatriacyjnym w 1945 r. Tak, nie było wątpliwości że zachowany pomnik na grobie Danusi Besteckiej to ten, którego zdjęcie posiadałem. Pomnik przedstawia postać aniołka ze skrzydłami i dłońmi złożonymi do modlitwy. Niestety pomnik był częściowo zniszczony; aniołek miał utrąconą główkę i ułamane dłonie, ale cały pomnik malowniczo przedstawiał się na zdjęciu wykonanym w 2007r. przez p. I. Skrzypczaka. Zdjęcie pomnika było prezentowane na kilku wystawach dotyczących porządkowania cmentarza zbaraskiego m. in. w Zbarażu, Łańcucie, Przemyślu, Żytomierzu. Wystawę w Zbarażu w 2007 roku, zorganizowaną w kościele Ojców Bernardynów wizytował Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie, p. ambasador Wiesław Osuchowski. (Na jednym z zamieszczonych zdjęć p. ambasador jest na tle m. in. zdjęcia pomnika Danusi.) Chęć odnalezienia grobów i uporządkowania ich oraz normalna ciekawość przyspieszyła decyzję o wyjeździe do Zbaraża. Na wyjazd ze mną zdecydował się też Jerzy, syn brata mego ojca. I tak razem podążyliśmy na ziemię ojców. Nieocenioną pomoc dali nam państwo Alina i Ireneusz Skrzypczakowie, z którymi spotkaliśmy się w Łańcucie i uzyskaliśmy mnóstwo informacji. Wyposażeni w wiedzę, której próżno by szukać w przewodnikach, w dniu 8 czerwca wyruszyliśmy w podróż sentymentalną, na spotkanie z historią naszej rodziny jak i spojrzeniem na zmiany które zaszły na Kresach. Od czasu gdy nasi dziadkowie i pradziadkowie tam mieszkali, na rubieżach Rzeczypospolitej, tereny te przeszły niezwykłe losy. Z terenów Polski stały się częścią ZSRR, a obecnie są to tereny Ukrainy. Tereny te ciężko były doświadczone przez historię, a losy ludzkie były niejednokrotnie pasmem krzywd i upokorzeń. W godzinach popołudniowych znaleźliśmy się w Zbarażu. Pierwsze zdjęcia zrobiliśmy przy tablicy z nazwą Zbaraż, przy wjeździe do miasta. Potem szybko poznaliśmy topografię miasta i dotarliśmy do Ojca Berarda, księdza parafii katolickiej w Zbarażu. Poczuliśmy, że mamy troskliwa opiekę. Po zakwaterowaniu u przemiłej pani Lusi, gnani ciekawością wyruszyliśmy na cmentarz. Słońce już zachodziło i tylko resztki promieni rozświetlały starodrzew. Spomiędzy drzew i krzewów wyłaniały się strzeliste pomniki. Sceneria jak ze snu. Niestety było już za ciemno na robienie zdjęć. Czerwcowy wieczór, zachód słońca, bujna roślinność, która odrosła od ostatniej akcji porządkowania cmentarza przez młodzież z Łańcuta przysporzyły cmentarzowi zagadkowego uroku. Brnęliśmy z Jurkiem i panią Lusią przez pokrzywy i krzaki, które bezlitośnie wdarły się na rzadko odwiedzaną ścieżkę. Po drodze odczytywaliśmy nazwiska na nagrobkach, - wszystkie rdzennie polskie. Brnęliśmy dalej do środkowej części cmentarza, tak jak mieliśmy to opisane przez p. I. Skrzypczaka. Wreszcie jest - pomnik Danusi. Malowniczo wkomponowany w roślinność, co nadawało mu niepowtarzalnego uroku. Chwila ciszy, zadumy, przemyśleń. Znaleźliśmy się w miejscu, gdzie nikt z naszej rodziny nie był po roku 1945. Pomnik przez 83 lata pochylił się z powodu rozrastających się konarów drzew podważających fundament pomnika, powierzchnia piaskowca pokryła się szarością, glonami, nawet w dolnej części mchem. Pomnik jakby przez lata zagłębił się w ziemi, bo z porównania zdjęcia sprzed 83 lat widać, że dolny stopień cokołu był na poziomie terenu, a teraz zapadł się. No i jeszcze uszkodzenia pomnika nie wynikające z normalnego procesu starzenia się, tylko z uszkodzeń tzw. zewnętrznych. Brak główki, uszkodzone dłonie i łokieć. Jeszcze tego dnia nie wiedzieliśmy tego, o czym usłyszeliśmy kilka dni później od świadków tych wydarzeń, że zniszczenia grobów na polskim cmentarzu były celowe, dokonane w roku 1965. Akcję zorganizował organ będący odpowiednikiem naszej Wojskowej Komendy Uzupełnień. Po prostu główki postaci na pomnikach jak i krzyże stały się celem zwyrodnialców, którzy w czasie nocnej akcji roztrzaskiwali je strzelając do nich z karabinów. Ten dzień przyniósł nam moc wrażeń. Spać położyliśmy się sporo po północy. Dzień następny zaczęliśmy pracą przy oczyszczaniu terenu wokół pomnika. W ruch poszły siekiery, łopaty, nawet kosa do skoszenia pokrzyw. Sam pomnik wyczyściliśmy stalowymi szczotkami wg zaleceń otrzymanych od p. I. Skrzypczaka. U kamieniarza z Tarnopola złożyliśmy zamówienie na dorobienie główki (wg zachowanego zdjęcia) i innych brakujących elementów pomnika oraz zabezpieczenie powierzchni pomnika impregnatem. W ciągu kilku tygodni zlecenie zostało wykonane. Zgodność z oryginałem nie jest stuprocentowa, lecz pomnik znowu jest kompletny. Pobyt w Zbarażu był intensywny i poza skierowaniem naszej aktywności na odnowienie pomnika Danusi, pobyt ten dał nam wiele do poznania i do przemyśleń. Posłużył nam do poznania historii i jednocześnie problemów ludności polskiej mieszkającej w Zbarażu. Poznaliśmy losy kościoła ojców Bernardynów, gdzie byli chrzczeni nasi rodzice, a za władzy ZSRR był tam m.in. magazyn chemikaliów i zakład produkcyjny, co przyczyniło się do dewastacji kościoła. Zwiedziliśmy zamek Wiśniowieckich i muzeum miejskie, w którym nie ma słowa o tym, że Zbaraż był polskim miastem i mieszkali tu Polacy. Historia została zafałszowana, gdyż tendencyjnie prezentowane są wyłacznie pamiątki ukraińskie. Wszystko co polskie systemowo jest pomijane. Zwiedzieliśmy również gmach Sokoła, przy budowie którego uczestniczył nasz dziadek Jerzy Bestecki, który przez wiele lat pełnił funkcję Naczelnika Sokoła. Poznaliśmy historię obelisku poświeconego Adamowi Mickiewiczowi, który to obelisk dwa razy był usuwany z piedestału, przewrócony i wrzucony do pobliskiej rzeki, ale nadal stoi, choć nie przed budynkiem urzędu miasta (bo na jego cokole postawiono pomnik hetmana Chmielnickiego), a w zacisznej części parku. Oby taka odporność na wszelkie przeciwności miało to wszystko, co związane jest z polskością tego miasta. Zbigniew Bestecki Łódź, dn. 26 grudnia 2008 r. Stroną administruje Fundacja Longinus |