|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
W lipcu 2009 roku |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
W lipcu 2009 roku odbyłem moją czwartą podróż na Kresy - do Zbaraża. Mój pobyt na ziemi zbaraskiej zbiegł się z akcją porządkowania cmentarza w Stryjówce. Była ona zorganizowana przez państwo Alinę i Ireneusza Skrzypczaków z Fundacji Longinus. Dla przypomnienia dodam, iż państwo Skrzypczakowie znani są z tego, że od wielu lat organizują, wraz z uczniami szkoły o profilu wojskowym w Łańcucie, prace porządkowania cmentarza w Zbarażu. Zanim przystąpiono do planowanych prac, brałem udział w odwiedzinach cmentarzy na ziemi zbaraskiej. Najpierw odwiedziliśmy obszerny niegdyś cmentarz żydowski w Zbarażu, na którym pozostało zaledwie kilkadziesiąt maceb, po tym jak był on zlikwidowany za czasów okupacji niemieckiej. Na cmentarzu tym, jak podaje Henryk Ślaski w przewodniku po ziemi zbaraskiej, najstarsze nagrobki z wyrytymi polskimi orłami pochodziły z lat 1756 i 1790. Teraz na jednej z zachowanych płyt widnieje napis „Teni z Tinterów Aszkenasowa 1881-1937”. Następnie przeszliśmy na sąsiedni cmentarz polski. Witały nas figury nagrobne, z których wiele pochyliło się w różne strony. Państwo Skrzypczakowie byli szczególnie zainteresowani wynikami prac porządkowych na cmentarzu zbaraskim. Z pewnym trudem odnalazłem w dobrym stanie nagrobki mego dziadka Antoniego oraz krewnych. Innym razem byliśmy na cmentarzach w Stryjówce i Maksymówce. Wreszcie byłem też świadkiem, kiedy harcerze 206 Warszawskiej Drużyny Starszoharcerskiej im. Jana Skrzetuskiego z Warszawy, pod opieką państwa Aliny i Ireneusza Skrzypczak, wzięli udział w porządkowaniu cmentarza w Stryjówce. Do wyboru był cmentarz w Maksymówce lub Stryjówce. O wyborze Stryjówki zdecydował fakt udziału w akcji panów Jana i Andrzeja Łukasiewiczów, których korzenie wywodzą ze Stryjówki. Obszerny teren cmentarza znajdował się przy drodze z Kretowiec. Dzielił się on na część obecnie używaną - ukraińską i ukrytą w zaroślach - polską. Polska część cmentarza pozostawała w stanie prawie nie naruszonym od czasu wyjazdu polskich mieszkańców tej miejscowości w latach 1945-46 na zachód. Była zarośnięta całkowicie krzewami, pokrzywą i zielskiem. Akcji porządkowania cmentarza patronował o. Berard z kościoła oo. Bernardynów w Zbarażu. Dla prowadzenia prac wypożyczono we wsi kosę i siekierę. Natomiast piłę spalinową przywieźli z Polski państwo Skrzypczakowie. Pan Ireneusz wycinał piłą krzewy i mniejsze drzewka, pani Alina robiła zdjęcia nagrobków oraz spisywała inskrypcje nagrobne w grubym notatniku. Młodzież pracowała posługując się kosą i siekierą oraz gołymi rękami. Wycięte krzewy wynoszono na skraj cmentarza. Niedostępne i zapomniane mogiły stawały się nam coraz bliższe; odczytywaliśmy nazwiska: Barylskich, Kominków, Kraśnickich, Fedory Wałowej, Małachowskich, Orłowskich itd. Niektóre nagrobki miały inskrypcje zapisane cyrylicą, wśród których częstym było nazwisko Kruk. Praca młodzieży na cmentarzu wzbudzała zainteresowanie obecnych mieszkańców wioski. W pewnej chwili pojawił się jeden z nich. W trakcie nawiązanej rozmowy podziwiał godny naśladowania pomysł i zapał młodzieży w pielęgnowaniu pamięci naszych przodków. To nic, że za rok cmentarz zarośnie na nowo; w naszej pamięci pozostanie na zawsze. Czas mijał szybko. W międzyczasie obok drogą przechodził kondukt pogrzebowy w drodze na sąsiedni cmentarz ukraiński. Spora grupa ludzi z chorągwiami szła śpiewając, a na czele pop w asyście dwóch mężczyzn. Stanąłem z pełnym szacunkiem i wsłuchiwałem się w ten postępujący gwar i nagle słyszę wyraźnie, jak jeden mężczyzna z asysty przekrzykując hałas woła: „gdyby Hitler wygrał wojnę, to tu teraz byłby raj!”. Zdumiałem się tymi słowami. Co jest powodem, że tyle lat po wojnie, wiara w ten faszystowski raj na ziemi ciągle jeszcze tli się w niektórych głowach? Wreszcie nadszedł czas powrotu do domu. Trzeba było rozstać się z tą uroczą ziemią oraz miłymi ludźmi. Tego dnia wieczorem wziąłem udział w pożegnalnym spotkaniu znajomych i gościnnych krewnych, a następnego ranka ruszyłem w podróż do domu. Koło południa stanęliśmy w długiej kolejce na przejściu granicznym. Czekaliśmy na odprawę celną i paszportową około cztery godziny. Z daleka, na wysokich masztach, witały nas flagi: biało-czerwona i unijna. Jak miło było wracać do Europy bez granic.
Mieczysław Szustakowski Wrocław 2009 Link do galerii zdjęć autora: http://picasaweb.google.pl/m.szustakowski/Zbaraz2009?feat=email#
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Stroną administruje Fundacja Longinus |